- Środowy mecz to była ostatnia szansa na poprawienie humorów kibicom. Pod względem wyniku ta sztuka się udała, lecz w samej postawie zespołu wiele pozytywów nie widziałem. Warto też pamiętać, że gdy przyjdzie do eliminacyjnej potyczki z Czarnogórcami, to rywal zagra bez wątpienia agresywniej i z większym zębem. To będzie dużo trudniejsza przeprawa - zaznaczył w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Janusz Wójcik.
- Mimo zwycięstwa wielkich fajerwerków w grze Polaków nie było. Gdy tylko Duńczycy przyspieszali, to nie bardzo wiedzieliśmy co się dzieje na boisku. Przeciwnicy grali momentami z pierwszej piłki, nam to zupełnie nie wychodziło. Wygraliśmy, to plus, ale odnoszę wrażenie, że rywalom nie zależało na wyniku za wszelką cenę. Jednak skoro udało nam się zwyciężyć, to mam nadzieję, że to przebudzi zarówno zawodników, jak i trenera - dodał były selekcjoner.
Zdaniem Wójcika sukces w starciu towarzyskim trudno będzie przełożyć na eliminacje mistrzostw świata. - Faktem jest, że do tej pory reprezentację oceniano źle, a teraz nastroje lekko się poprawią. Sęk w tym, iż tak naprawdę nasz udział w mundialu w Brazylii jest wątpliwy nawet przy dobrych wynikach pozostałych spotkań. Wygrana z Czarnogórą nie postawi nas w łatwiejszej sytuacji, bo później czekają nas jeszcze wyjazdy na Ukrainę i do Anglii.
Najjaśniejszym punktem biało-czerwonych w pojedynku z Danią był bez wątpienia Waldemar Sobota - i to nie tylko ze względu na gola, bo pracował także w defensywie. - To spory plus w naszej drużynie. Duńczycy tym piłkarzem przesadnie się nie zajmowali, przez co miał on więcej swobody i umiał to wykorzystać - przyznał były selekcjoner. - Pytanie czy Waldemar Fornalik odważy się wystawić go w wyjściowym składzie na Czarnogórę, gdy odpowiedzialność i obciążenie psychiczne będzie zdecydowanie większe. Martwi mnie natomiast to, że pozostali kadrowicze zagrali na swoim, dość średnim poziomie.
Kibice na PGE Arenie niemiłosiernie wygwizdali Roberta Lewandowskiego, który zaliczył kolejny bezbarwny występ w kadrze. - Jego trudności mnie akurat nie dziwią. Jeśli "Lewy" w dalszym ciągu będzie osamotniony z przodu, to jeszcze długo nic nie strzeli. Przeciwnicy go znają i potrafią wyłączyć z gry. Nie da się też porównać Borussii Dortmund do reprezentacji. W klubie gra jest w dużej mierze podporządkowana pod Roberta, a koledzy wypracowują mu sytuacje. W spotkaniu z Danią tych podań Lewandowski nie dostawał wcale. Jeśli nic się nie zmieni, to nadal będzie mógł trafić do siatki tylko w takich potyczkach jak z San Marino. Jakikolwiek lepszy rywal nie pozwoli mu na nic. To nie jest Cristiano Ronaldo ani Lionel Messi, który minie czterech zawodników, a następnie skutecznie przymierzy z 16 metrów. Zrobiono z niego gwiazdę, podczas gdy jest on napastnikiem, który po prostu żyje z pracy zespołu - zanalizował Wójcik.
W środę Waldemar Fornalik przetestował ustawienie z dwoma defensywnymi pomocnikami, a następnie z jednym. Ten drugi wariant (widzieliśmy go przez większość drugiej połowy) okazał się lepszy, bo właśnie wtedy Polacy nacisnęli Duńczyków. - To co widzimy na papierze to jedno, ale najważniejsza jest skuteczność. Nawet jeśli zdecydujemy się na dwójkę defensywnych pomocników, to muszą być oni kreatywni. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, wówczas nominalne ustawienie zejdzie na dalszy plan. Kluczowa jest realizacja zadań. Typowych wybijaczy, którzy umieją tylko przeszkadzać, jest wielu, ale piłkarzami o takiej charakterystyce nie wygrywa się ważnych spotkań - zakończył.