Strata czterech bramek w jednym meczu to pierwszy taki przypadek od listopada ubiegłego roku, kiedy Flota przegrała 0:4 na wyjeździe z Termaliką Bruk-Betem Nieciecza. W pucharowej potyczce z Sandecją Nowy Sącz, goście podjęli ryzyko i wystawili w bramce rezerwowego bramkarza.
- W obronie nie było żadnych zmian, a ja robiłem co mogłem. Przy pierwszej bramce piłka otarła się o moje ręce, przy drugiej najpierw obroniłem strzał, a gol padł po dobitce. Przy trzeciej bramce wydaje mi się, że był błąd w ustawieniu w polu karnym, choć trzeba podkreślić świetne dośrodkowanie gracza Sandecji. Przy czwartym golu miałem już piłkę prawie na ręce, a ta odbiła się od słupka i wpadła do bramki - analizował Konrad Forenc.
Mocno zawiedziony postawą swoich podopiecznych był szkoleniowiec zespołu ze Świnoujścia. Oczekiwania przed spotkaniem były zdecydowanie większe, niż to co można było zobaczyć na boisku.
- Przejechaliśmy 850 km w upałach, nie po to, by się położyć, a powalczyć. Sandecja wygrała zasłużenie i zagrała bardzo ambitnie. Widać, że zawodnicy chcieli pokazać się nowemu trenerowi. To wszystko spowodowało, ze mecz zrobił się atrakcyjny i otwarty. Nie chcieliśmy przegrać i przy prowadzeniu gospodarzy 3:2 zagraliśmy już praktycznie na dwóch obrońców, czego konsekwencją była strata czwartej bramki. Z całym szacunkiem dla Sandecji, ale to za dużo, więc mam pretensje do postawy obrońców. To, że grał rezerwowy bramkarz, nie jest żadnym usprawiedliwieniem - stwierdził trener Bogusław Baniak.
Najwięcej pretensji do obrońców Floty Świnoujście można mieć za bramkę numer trzy. Adam Mójta posłał długie dośrodkowanie z rzutu wolnego, a Peter Petran i Przemysław Szarek mieli bardzo dużo miejsca w polu karnym. Słowak nie zdołał strącić piłki, co już powiodło się 17-letniemy stoperowi Sandecji.
- Przyjechalliśmy tu wygrać mecz po dalekiej podróży, ale niestety nie udało się. Błędy nie tylko formacji defensywnej, ale całego zespołu przyczyniły się do porażki.
Straciliśmy cztery bramki, co w przypadku Floty jest bardzo rzadkie. Sandecja okazała się skuteczniejsza, bo obie drużyny miały podobną ilość sytuacji. Niestety dla nas, liczy się to, co wpada do siatki. Nie pokazaliśmy w tym meczu zbyt wiele, odpadliśmy z Pucharu Polski i wypada przeprosić naszych kibiców i sztab szkoleniowy - kajał się Sebastian Zalepa.
Piłkarze Floty prosto z Nowego Sącza wybrali się do Gniewina, gdzie będą przygotowywać się do środowej ligowej potyczki z Arką Gdynia. Warto dodać, że Wyspiarze w ubiegłym sezonie dotarli do ćwierćfinału Pucharu Polski. Teraz ich przygoda zakończyła się na 1/16.