- Mieliśmy mecz pod kontrolą, a wystarczyło dwadzieścia minut drugiej połowy i zrobiło się 2:2 - żałuje obrońca rybniczan, Marcin Grolik. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry arbiter spotkania Dawid Bukowczan przyznał gościom "jedenastkę". - Potem był rzut karny, którego sędzia mógł nie odgwizdać. Strzeliliśmy jeszcze dwie bramki w ciągu dwóch minut w doliczonym czasie i przy drugim, nieuznanym dla nas golu spalonego raczej nie było, bo dwaj obrońcy mieli mnie jeszcze za plecami - tłumaczy 24-letni defensor, który był zdobywcą drugiej nieuznanej bramki dla drużyny z Gliwickiej.
Piłkarze Energetyka ROW Rybnik chcieli przerwać passę pięciu remisów z rzędu zwycięstwem, ale Sandecja Nowy Sącz, pomimo dwubramkowej straty, przeżyła odrodzenie i wygrała 3:2. Po 6. kolejkach zielono-czarni z dorobkiem pięciu punktów plasują się w dole tabeli I ligi. - Jesteśmy beniaminkiem, niektórzy wzięliby to przed sezonem w ciemno. Chociaż w piątek przegraliśmy, to gramy dobrze - uważa Grolik. - W następnym meczu musimy zagrać tak, by wreszcie wygrać i podnieść się po takiej porażce - dodaje podopieczny Ryszarda Wieczorka.