Podopieczni Ryszard Tarasiewicz dobrze wypadli z przodu, ale w defensywie nie ustrzegli się poważnych błędów. - Nie chciałbym tego zbyt szeroko analizować, bo po pierwsze to nie moja kompetencja, a po drugie towarzyszą mi duże emocje. Powinniśmy wywieźć z Poznania trzy punkty, a opuściliśmy stadion na tarczy. To bardzo boli - przyznał Łukasz Skrzyński.
Duże znaczenie miało to, co wydarzyło się na początku. Wtedy zespół Mariusza Rumaka wypracował sporą przewagę i strzelił aż dwa gole. - Mimo to staraliśmy się grać swoje i stwarzaliśmy sytuacje. Po przerwie przeważaliśmy już zdecydowanie, ale co z tego, skoro nie zdobyliśmy nawet punktu. Bramka, którą strzeliłem, w ogóle mnie nie cieszy, bo nie dała nam nic. Szkoda, bo zasłużyliśmy minimum na remis. Myślę, że wypracowaliśmy nawet więcej szans niż gospodarze - dodał kapitan beniaminka.
Trzy punkty w sześciu spotkaniach to jakby nie patrzeć katastrofalny dorobek. - Nic tu nie można dodać. Ciężko to przyjąć, bo w moim odczuciu naprawdę dobrze gramy. Staramy się, walczymy z całych sił, często osiągamy przewagę w meczach. Niestety każdy nasz błąd skutkuje golem dla rywala. Sądzę, że inne zespoły mylą się zdecydowanie częściej niż my, a jednak tracą mniej bramek - ocenił Skrzyński.
Doświadczony obrońca zdobył w niedzielę gola sprytnym strzałem z rzutu wolnego. Czy to było zamierzone? - Nie chcę zdradzać naszej strategii, ale cieszę się, że wyszedł nam jeden z ćwiczonych elementów. Podobnie było zresztą w ligowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, czy pucharowym z Pogonią Szczecin. Oby tak dalej - zakończył.