- W Londynie Wisła nie mogła pójść na wymianę ciosów z Tottenhamem, bo nic dobrego by jej to nie przyniosło. Krakowianie zagrali antyfutbol, broniąc się momentami dziewięcioma zawodnikami, ale taka taktyka przyniosła im stosunkowo niezły wynik. Teraz jednak ekipa Macieja Skorży musi wyjść na boisko z zupełnie innym nastawieniem i zagrać zdecydowanie odważniej. Właśnie dlatego mam pewne obawy. Pomimo kiepskich ostatnio wyników, zespół Tottenhamu jest dobrze poukładany i może być niezwykle groźny przy ryzykownej taktyce rywala - powiedział Jan Tomaszewski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Były reprezentant Polski nie przykłada wielkiej wagi do kryzysu angielskiej drużyny. - Jakiś dołek w Tottenhamie z pewnością jest, ale myślę, że kłopoty tego zespołu są związane z bogactwem. Przed sezonem wydano tam ogromne pieniądze na transfery i nowi zawodnicy nie wkomponowali się jeszcze do składu. Nikt nie wie jednak, kiedy dojdzie do przełamania londyńczyków. Problemem Wisły jest fakt, że jeśli nastąpi ono akurat w Krakowie i Tottenham zagra w rewanżu na miarę swoich niemałych możliwości, to może okazać się rywalem nie do przejścia. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie i wiślacy awansują, bo nie ukrywam, że bardzo chciałbym zobaczyć drużynę Macieja Skorży w fazie grupowej - dodał.
Zupełnie inaczej Tomaszewski ocenia sytuację Lecha. - W meczu z Austrią wszystko tak naprawdę zależy od poznaniaków. W moim odczuciu w Wiedniu drużyna Franciszka Smudy zagrała poniżej swoich możliwości i dlatego przegrała. W rewanżu lechici powinni od pierwszego gwizdka sędziego mocno zaatakować. Przyda im się również wsparcie publiczności, gromki doping pozwoli jeszcze bardziej nacisnąć rywala. Lech powinien stłamsić wiedeńczyków dokładnie tak jak zrobił to w meczu z Grasshoppers Zurych. Zwycięstwo 6:0 jest oczywiście mało prawdopodobne, ale z drugiej strony nie sądzę, by drużyna Austrii była dużo lepsza niż Szwajcarzy - zakończył były reprezentant Polski.