Real Madryt faworytem piłkarskiej Ligi Mistrzów - rozmowa z Jerzym Dudkiem

Już 18 i 19 września odbędzie się pierwsza kolejka LM sezonu 2013/2014. - Bardzo mocny będzie Real. Nie zdziwię się jak zagra z Juventusem w finale - oznajmił Jerzy Dudek, były bramkarz "Królewskich".

Marcin Frączak
Marcin Frączak

Marcin Frączak: W połowie września rozpocznie się kolejna edycja Ligi Mistrzów. Kogo uważa pan za jej faworyta?

Jerzy Dudek : Bardzo mocny będzie Real Madryt. Po ostatnich zmianach jakie tam zaszły, w klubie powinno być spokojniej. Chyba mniej będzie komentarzy typu, że wreszcie Real Madryt musi wygrać Ligę Mistrzów. To wszystko powinno wyjść "Królewskim" na dobre. Trochę więcej spokoju, to coś czego piłkarze tego klubu potrzebują. Mocny powinien być też Juventus Turyn. Te dwie drużyny grają w tej samej grupie, z której powinny wyjść. Kwestią otwartą jest kto na pierwszym, a kto na drugim miejscu. Wcale się nie zdziwię jak później Real zagra z Juventusem w finale.

Kto w dalszej kolejności?

- Podejrzewam, że silna może być Chelsea Londyn z Jose Mourinho. Portugalczyk uwielbia grę pucharową, więc Chelsea zajdzie daleko. Ciekawe jak daleko? W roli czarnego konia Ligi Mistrzów widzę SSC Napoli, które poprowadzi Rafael Benitez. Mourinho oraz Benitez to szkoleniowcy, którzy wspaniale nadają się do rywalizacji pucharowej. Może gra ich zespołów nie jest piękna, ale mają duży współczynnik zwycięstw, a o to przecież głównie w sporcie chodzi.

A Bayern Monachium?

- Zapomniałem o Bayernie, który też będzie zaliczał się do faworytów. W tamtym sezonie Bayern grał bardzo dobrze, a w tym, pod okiem Guardioli, może prezentować się jeszcze lepiej.

Niedawno Real Madryt wzmocnił Walijczyk Gareth Bale, za którego "Królewscy" zapłacili Tottenhamowi Hotspur aż 100 mln euro. Czy jest on tyle wart?

- Jak ktoś tyle płaci za piłkarza, to wynika, że jest wart takich pieniędzy. Jest kilka stron internetowych, które lubują się w wycenianiu zawodników. Niektórzy są według ekspertów warci grube miliony euro. Problem w tym, że do tej pory nikt za nich tyle nie zapłacił. Za Walijczyka Real zdecydował się wyłożyć 100 mln euro. Transfer doszedł do skutku. Skoro w jednym punkcie spotkały się oczekiwania klubu sprzedającego i kupującego, to jest on wart takich pieniędzy.

Kilka lat temu, za prawie 100 mln euro, trafił do Realu Cristiano Ronaldo. Można te transfery porównać, znaleźć w nich coś wspólnego?

- Gdy Cristiano Ronaldo przychodził do Realu, to wiele osób twierdziło, że cena jaką za niego wyłożył klub z Madrytu jest wzięta z sufitu. W przypadku Garetha Bale'a są podobne opinie. Tymczasem Real, po dwóch latach od przyjścia Ronaldo, zaczął zarabiać na transferze, który miał się nie zwrócić. Podejrzewam, że w przypadku Walijczyka może być tak samo, aczkolwiek jest trochę wątpliwości. To są bardzo podobni zawodnicy. On w Tottenhamie robił wiele takich rzeczy, które w Realu wykonuje Cristiano. Rzuty wolne, strzały z dystansu, to są elementy jakie Cristiano w Realu wykonuje niemal w stu procentach. Pojawia się więc zasadnicze pytanie, czy Portugalczyk będzie chciał się podzielić z Walijczykiem. Bale, to jest bardzo dobry zawodnik. To nie ulega żadnej wątpliwości. Świetny piłkarz, aczkolwiek mniej utytułowany. Tak czy owak zakup ten, to również odpowiedź Realu na świetny transfer Barcelony, do której latem trafił Brazylijczyk Neymar. Real musiał na to odpowiedzieć, i jest moralnym zwycięzcą. W kwestii medialnej na pewno transfer Brazylijczyka został przygaszony.

Gareth Bale, po przybyciu do Madrytu powiedział, że najlepszym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. Sam więc niejako wybrał dla siebie rolę drugiego. Czy tak powinien zachować się piłkarz, za którego Real zapłacił ogromne pieniądze?

- Wydaje mi się, że to nie ma znaczenia. Bale po prostu docenił klasę Ronaldo. On wie, że w Madrycie wiele rzeczy robi się pod Portugalczyka. Bale zdał sobie już na początku sprawę z tego, że nie będą konkurować, a bardziej współpracować. A jeśli ma dojść do rywalizacji, to ważne, aby ona służyła zwiększeniu ilości zwycięstw zanotowanych przez zespół. Oni muszą konkurować dla dobra drużyny, a nie między sobą. Podliczanie, kto ile strzeli goli, zanotuje asyst, czasami przeszkadza w zdobywaniu trofeów, z których Real jest skrupulatnie przez kibiców rozliczany.

Kibic w Polsce, myśląc o Lidze Mistrzów, spogląda w kierunku Borussii Dortmund, w której grają Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski oraz Łukasz Piszczek. Czego w najbliższej edycji Ligi Mistrzów może dokonać Borussia?

- Na pewno planem minimum będzie wyjście z grupy, w której jest Marsylia, Arsenal i Napoli. Dortmund, z trzema Polakami w składzie, pokazał w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, że świetnie nadaje się do gry w europejskich pucharach. Szkoda, że kontuzji doznał Łukasz, który ma kłopoty z biodrem. Niestety to nie jest kontuzja, po której błyskawiczne wraca się na boisko. Łukasz będzie potrzebował trochę czasu, aby dojść do siebie po operacji. Jego brak, to duża strata dla Dortmundu. Borussia znalazł się w bardzo silnej grupie, ale jest w stanie, z Polakami w składzie, z niej wyjść.

W poprzedniej edycji był finał, więc kibice zespołu z Dortmundu nie zadowolą się jedynie wyjściem z grupy!

- O finał w najbliższej edycji Ligi Mistrzów będzie bardzo ciężko. Na pewno jest to zespół, który ma ogromy potencjał. W tamtym sezonie skupił się na Lidze Mistrzów, gdzie będziemy mu kibicować. Polacy będą trzymać kciuki za Dortmund, ale o finał będzie trudno.

Robert Lewandowski latem chciał odejść do Bayernu Monachium, z czego nic nie wyszło. Czy może mu brakować motywacji do gry w klubie, w którym nie bardzo chciał dalej zostać?

- Decyzja odnośnie tego gdzie będzie grał należy do Roberta. Początek sezonu pokazał, że z motywacją nie ma żadnego problemu. Robert gra w wielkim klubie, który ma dużo świetnych zawodników. Gdyby Borussia miała stadion na dwanaście tysięcy miejsc, to może pojawiłyby się kłopoty z motywacją. Jednak na stadion Borussii przychodzi po osiemdziesiąt tysięcy fanów. To robi swoje, więc piłkarz i tak wychodzi na każdy mecz mocno zmobilizowany.

Na pewno dużo uwagi, podczas oglądania meczów Ligi Mistrzów, poświęca pan bramkarzom. A, którzy z nich robią na panu największe wrażenie?

- Iker Casillas i Gianluigi Buffon, to na pewno bramkarze, których gra szczególnie mi się podoba. Podziwiam zwłaszcza Włocha. Buffon przez bardzo długi okres potrafi utrzymać świetną formę. Dobre recenzje zbiera też Joe Hart, a także Diego Lopez. Nie wypada tego nie zauważyć, jak Lopez wspaniale wprowadził się do gry w Realu Madryt.

Dla klubu z Polski Liga Mistrzów znów okazała się zaczarowana. Pojawia się coraz więcej głosów, że dopóki nasze kluby będą w dużej części bazować na zawodnikach przychodzących z kartą na ręku, tym trudniej będzie sforsować bramy Ligi Mistrzów. Co pan o tym sądzi?

- Nie wiadomo kiedy nasze kluby będzie stać na to, aby kupować piłkarzy z drugiej półki, bo na pierwszą nie ma szans. A może nawet nie z drugiej, a z trzeciej półki. Doświadczeniu piłkarze, którzy mają przetarcie w grze w Lidze Mistrzów, wiele kosztują. Polskie kluby na razie nie przeprowadzają wielkich transferów. Mają inną taktykę. Zamiast wyłożyć wielkie pieniądze na transfer, szukają zawodników, których później można sprzedać za trzy, cztery miliony euro, nawet kosztem tego, że się nie awansuje do Ligi Mistrzów. Wydaje mi się, że jesteśmy coraz bliżej Ligi Mistrzów. Mamy nowe stadiony, więcej ludzi przychodzi na mecze. To na pewno poprawia jakość, ale brakuje detali. W meczach Legii ze Steauą, na pewno doświadczenie było po stronie drużyny z Bukaresztu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×