- Przede wszystkim muszę udowodnić na boisku swoją wartość i wówczas mogę myśleć o powrocie do kadry. Póki co o tym nie myślę. Muszę skupić się na ciężkiej pracy na treningach - mówi Arkadiusz Piech, który robi jednak wszystko, żeby zainteresować Waldemara Fornalika swoją osobą. W trzech meczach ekstraklasy strzelił trzy bramki. Jeśli taką formę utrzyma, to ma szansę włączyć się do walki o koronę króla strzelców. Sam zawodnik tonuje nastroje: - Nigdy nie myślę czy będę walczył o koronę króla strzelców. Wszystko wyklaruje się podczas ligi. Najważniejsze jest to, żeby mieć skuteczność. A co będzie dalej to nie wiem, bo nie patrzę w przyszłość.
Wydawało się, że Piech będzie potrzebował kilku tygodni, aby wrócić do dawnej formy - tej, którą prezentował w Ruchu Chorzów. Tymczasem bardzo szybko dopasował się do Miedziowych, ale i zaczął z wysokiego "C". - Wierzyłem w to, że będzie dobrze. Ciężko pracowałem, żeby dopasować się do drużyny. Najważniejsze są jednak zwycięstwa i zdobywanie trzech punktów.
Miedziowi po ograniu Korony Kielce wydostali się ze strefy spadkowej i awansowali w okolice połowy tabeli. - Atmosfera w szatni jest bardzo dobra. Brakowało wygranych, żeby chłopaki uwierzyli w siebie. Uważam, że potencjał mamy olbrzymi. Pokazał to mecz z Koroną, kiedy walczyliśmy o każdy metr na boisku. Mam nadzieję, że będzie teraz coraz lepiej. Mamy osiem punktów i patrzymy teraz do góry. Musimy koncentrować się na kolejnych spotkaniach - tym bardziej, że w przeciągu paru dni zagramy dwukrotnie - przyznaje Piech.
KGHM Zagłębie Lubin za ściągnięcie Piecha nie musieli zapłacić ani złotówki. Reprezentant Polski postanowił sam rozwiązać kontrakt z Sivassporem. - Zagłębie było najkonkretniejsze. Chciałem przede wszystkim wrócić w rodzinne strony, aby nie jeździć już. Cieszę się, że dano mi szansę w Zagłębiu, bo urodziłem się na Dolnym Śląsku. Na boisku daję z siebie wszystko, aby byli ze mnie zadowoleni. Mieszkam w Lubinie, a do Świdnicy mam 80 kilometrów. Nie będę codziennie dojeżdżał, ponieważ byłoby to uciążliwe. Musiałem mieć tutaj mieszkanie, żebym mógł sobie spokojnie mieszkać i trenować.
Piech w Turcji nie pograł zbyt dużo. - Turcja dała mi doświadczenie. Nie żałuję, że tam pojechałem. Poznałem inne otoczenie, fajnych ludzi czy stadiony. Jak będzie jeszcze raz możliwość pojechania tam, to się dwa razy zastanowię. W Turcji kluby mają zupełnie różne budżety niż w Polsce. Grają tam gwiazdy światowego formatu. Nie patrzyłem na finanse, ponieważ ja nie chciałem siedzieć na ławce czy trybunach. Chciałem grać w podstawowym składzie, strzelać bramki i dawać jak najwięcej drużynie. To mnie interesowało - podkreśla.
W Turcji nie stawiał na niego Roberto Carlos , świetny niegdyś piłkarz. Piech przyznał, że nie miał zbyt wiele kontaktu z Brazylijczykiem. - Nie wiem czemu nie grałem. Może nie wywalczyłem sobie miejsca w składzie? Kiedy przyszedł Roberto Carlos to powstawiał swoich zawodników. Zrobili jeszcze limity obcokrajowców i było jeszcze gorzej. Dla mnie ten temat jest skończony. Jako piłkarza Roberto Carlosa bardzo szanuję. Miałem jego plakaty w domu i oglądałem grę. Natomiast jako trener to nie miałem z nim zbyt wiele do czynienia - kończy.