Lech wyeliminował Austrię Wiedeń z europejskich pucharów po bramce Rafała Murawskiego w doliczonym czasie dogrywki. Euforia w Poznaniu była więc niesamowicie wielka. - Mecz był fascynujący i bardzo nerwowy. Walczyliśmy do końca i należała nam się czwarta bramka. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i nie będziemy jeszcze myśleć o Legii, ale dopiero od piątku - opowiadał tuż po meczu z wiedeńczykami Piotr Reiss.
"Reksio" był bardzo szczęśliwy i chwalił postawę piłkarzy Lecha. - Cały czas chcieliśmy grać konsekwentnie. Sędzia pokazał, że dolicza jedną minutę i liczyliśmy na jeszcze jeden zryw. Austria broniła się na własnej połowie i tylko wybijała piłkę. Cieszę się, że nie wrzucaliśmy chaotycznych piłek, tylko staraliśmy się rozegrać ją do boku i stamtąd dośrodkowywać. W takim jednym zamieszaniu "Muraś" idealnie uderzył i padła bramka. Radość nie ma końca - mówił Reiss.
36-letni napastnik jeszcze do niedawna był kapitanem Lecha, ale ostatnio zazwyczaj zasiada tylko na ławce rezerwowych, więc opaskę kapitana musiał oddać Murawskiemu. - Fajnie by było wyprowadzić taką drużynę jak dzisiaj jako kapitan, ale niestety w tej chwili nie mam miejsca w składzie. Cieszę się, że zespół stanął na wysokości zadania. Myślę, że po wejściu na boisko też dołożyłem jakąś cegiełkę - kontynuował lechita.
Zdaniem Reissa mecz z Austrią pozytywnie wpłynie na postawę Lecha w niedzielnym spotkaniu z Legią, mimo iż kosztował lechitów sporo sił. - W tej chwili jesteśmy tak zadowoleni, że z Legią moglibyśmy grać na następny dzień i wykrzesalibyśmy podobne siły jak z Austrią. Myślę, że jesteśmy tak podbudowani, że Legie machniemy z rozbiegu - zakończył Piotr Reiss.