Stanislav Levy: Brutalnie źle weszliśmy w mecz

Śląsk Wrocław z Cracovią doznał najwyższej ligowej porażki (0:3) przed własną publicznością za kadencji Stanislava Levego. - Brutalnie źle weszliśmy w mecz - tłumaczy czeski szkoleniowiec.

Już w 13. sekundzie meczu stuprocentową sytuację na zdobycie bramki miał Saidi Ntibazonkiza, a w 4. minucie z boiska z czerwoną kartką wyleciał Rafał Gikiewicz, który wybiegł przed pole karne do Dawid Nowak i poza "16" zagrał piłkę ręką. Mimo gry w osłabieniu Śląsk do przerwy bezbramkowo remisował z Pasami. Miał nawet okazje bramkowe, ale albo świetnie interweniował Krzysztof Pilarz, albo pomagała mu w tym poprzeczka.

Jak wszyscy widzieli, brutalnie źle weszliśmy w mecz. Jeszcze przed czerwona kartką przeciwnik miał dwie sytuacje na strzelenie bramki. Nie udało mu się i dla nas to było szczęście, ale nie było to dla nas żadne pouczenie, że nie możemy tak grać - komentuje trener Śląska i dodaje: - Czerwona kartka miała duży wpływ na ten mecz, ale jeszcze w pierwszej mieliśmy trzy, cztery bramkowe sytuacje bramkowe, gdybyśmy je wykorzystali to mecz mógł inaczej wyglądać.

Opiekun wrocławian nie wini Gikiewicza za interwencję poza polem karnym: - To wina piłkarzy z pola. Nie może dochodzić do takich sytuacji, to już była trzecia taka.

Sylwester Patejuk w meczu z Cracovią nie odpłacił się trenerowi za zaufanie
Sylwester Patejuk w meczu z Cracovią nie odpłacił się trenerowi za zaufanie

Czech bardzo długo czekał z przeprowadzeniem drugiej zmiany. Sylwester Patejuk wszedł na plac gry dopiero w 82. minucie.

- W końcówce podjęliśmy maksymalne ryzyko. Zszedł Socha, który zagrał bardzo dobry mecz, ale chcieliśmy wzmocnić ofensywę Sylwkiem Patejukiem. Nie rozumiem jednak zawodnika, który wchodzi na ostatnie minuty i tak się prezentuje... Nie rozumiem. Nie ma znaczenia, czy wchodzi na boisko na 20 czy na 5 minut, ja oczekuję ognia. A teraz możemy dyskutować, czy szybciej podejmować ryzyko, czy nie - mówi Levy.

Śląsk zagrał z Cracovią bez swojego najlepszego obrońcy w tym sezonie Mariusza Pawelca, co zdaniem szkoleniowca miało wpływ na postawę defensywy WKS-u: - Cały czas od zimy sypie nam się obrona. Zaczęło się od Jodłowca, potem Kowalczyk, szukaliśmy środkowego obrońcy i został nim Mariusz Pawelec, który gra tam dobrze. Muszę jednak ten mecz zobaczyć na spokojnie, żeby ocenić obiektywnie zawodników. Na pewno bramka w drugiej połowie przyszła za szybko. Nie byliśmy w tej sytuacji dobrze poukładani.

Komentarze (2)
ZAWISZAKAPY
26.09.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Moim zdaniem piłkarzom Śląska wymięka psycha przez atmosferę wokół klubu i nikt nie powinien się cieszyć z wygranej nad takim zdołowanym zespołem. Przykro patrzeć jak upada kolejny klub w Polsc Czytaj całość