Mecz obfitował w niedokładne podania i grę w środku pola, gdyż warunki nie sprzyjały przeprowadzaniu szybkich akcji. Pod bramką rywala częściej gościła Korona, jednak kielczanom brakowało precyzji. Pierwszy celny strzał oddał w 20. minucie Jacek Markiewicz i bez trudu obronił Przemysław Mierzwa.
120 sekund później goście mieli świetną okazję do objęcia prowadzenia. Paweł Sasin groźnie strzelił z dystansu i Mierzwa tylko odbił piłkę przed siebie. Opanował ją Ernest Konon, ale jego strzał z 7. metrów zdołał obronić golkiper lublinian. W odpowiedzi Rafał Wawrzyńczok uderzył nad bramką z 25. metrów.
Przed upływem pół godziny gry było już 1:0 dla Korony. Edi dośrodkował w pole karne z rzutu rożnego, a zamykający akcję Konon wykorzystał bierną postawę defensywy przeciwnika i strzałem w krótki róg umieścił futbolówkę w siatce. - Popełniliśmy błąd, bo piłka przeszła wzdłuż całej bramki . Zawodnik był sam i strzelił - ocenia Łukasz Misztal.
Riposta Motoru nastąpiła w 31. minucie. Po wrzutce z narożnika boiska, przed polem karnym piłkę opanował Marcin Popławski i trafił w nogi rywali. Opanował ją jeszcze Krzysztof Lipecki, który zdecydował się na strzał, a po rykoszecie futbolówka o centymetry minęła słupek bramki Korony.
Gospodarze starali się odrabiać straty, ale goście często łapali ich na spalonych, co wzbudzało bardzo emocjonalne reakcje kibiców, którzy nie mogli pogodzić się z tym faktem. W przerwie gospodarz obiektu malował linie na boisku, ponieważ ciągle padał deszcz i zostały one starte w trakcie I połowy.
Tuż po zmianie stron bliski wyrównania był Kamil Oziemczuk, lecz jego płaski strzał zza szesnastki zdołał obronić Radosław Cierzniak. 5 minut później golkipera rywali starał się zaskoczyć Lipecki, ale on znów stanął na wysokości zadania.
Na grząskiej murawie skonstruowanie składnej akcji graniczyło z cudem. Nic więc dziwnego, że Korona skupiła się na obronie prowadzenia i przeprowadzaniu kontrataków. - Na takiej murawie to było najlepsze rozwiązanie - zauważa kapitan kieleckiej drużyny, Robert Bednarek.
W 67. minucie, po jednej z takich kontr i dośrodkowaniu z lewej strony boiska, na 2. metrze od bramki Misztal głową wybił piłkę, uprzedzając Konona. Po drugiej stronie boiska ciekawie było w 75. minucie, kiedy Marcin Syroka dobrze dośrodkował a Marcin Popławski nie sięgnął piłki. - Dostałem doskonałe dośrodkowanie i mogłem strzelić, ale nie udało się - mówi kapitan Motoru.
Świetny kontratak w 80. minucie powinien skończyć się golem dla Korony. Piotr Gawęcki podał do Tomasza Nowaka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Mierzwą. Bramkarz wykazał się jednak ogromnym doświadczeniem, spokojnie wyczekał piłkarza Korony i pewnie obronił jego strzał.
Motor rzucił wszystkie siły do ataku, co zemściło się. 19-letni Gawęcki, który wniósł mnóstwo ożywienia w akcje kielczan tę aktywność uwieńczył golem w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Paweł Sobolewski podał mu na 16. metr, a on będąc zupełnie nie pilnowanym z zimną krwią wykorzystał doskonałą sytuację.
Już w doliczonym czasie Motor zdołał zmniejszyć rozmiary porażki. Popławski fantastycznie uderzył, piłka odbiła się jeszcze od słupka i ugrzęzła w siatce. To był jednak ostatni zryw gospodarzy, którzy już nie zdołali doprowadzić choćby do remisu.
Motor Lublin - Korona Kielce 1:2 (0:1)
0:1 - Konon 29'
0:2 - Gawęcki 90'
1:2 - Popławski 90+2'
Składy:
Motor Lublin: Mierzwa - Misztal, Bożyk, Ptaszyński, Falisiewicz (69' Syroka) -Wawrzyńczok (72' Drej), Lipecki, Żmuda - Oziemczuk (69' Pacholarz), Popławski, Iwanicki.
Korona Kielce: Cierzniak - Bednarek, Hernani, Szyndrowski, Nawotczyński - Sobolewski, Wilk, Markiewicz, Sasin (90' Kiełb) - Edi (69' Nowak), Konon (76' Gawęcki).
Żółte kartki: Bożyk (Motor) oraz Nawotczyński (Korona).
Sędzia: Robert Kubas (Rzeszów).
Widzów: 1000.
Najlepszy piłkarz Motoru: Marcin Popławski.
Najlepszy piłkarz Korony: Paweł Sobolewski.
Piłkarz meczu: Paweł Sobolewski.