Catharsis Marka Motyki

Wysokie porażki z Polonią Warszawa (0:4) oraz Odrą Wodzisław (1:4), a do tego odpadnięcie z Pucharu Polski po przegranej z Odrą Opole (0:2), nie spowodowały nerwowych ruchów w Polonii Bytom. W prasie zaczęły pojawiać się głosy, że dni Marka Motyki na stanowisku trenera Polonii są policzone. Meczem prawdy miało być starcie z Górnikiem Zabrze.

Maciej Krzyśków
Maciej Krzyśków

- Nigdy nie miałem meczu o przysłowiową głowę. Nikt z zarządu nie stawiał mi żadnych warunków, nie straszył dymisją - zaprzeczył pojawiającym się rewelacjom prasowym na temat rangi meczu z Górnikiem Zabrze Marek Motyka.

Może i oficjalnie Marek Motyka nie usłyszał żadnego ultimatum ze strony klubu, ale trudno przypuszczać, aby w Bytomiu po dwóch wstydliwych porażkach panowała dobra atmosfera. - Po wysokich porażkach trudno być zadowolonym. Frustracja kibiców, działaczy była czymś normalnym. Mieliśmy w tych meczach pecha, bo dwa razy graliśmy w dziesiątkę. Doszły do tego kontuzje - zwłaszcza zawodników odpowiedzialnych za konstruowanie akcji ofensywnych. Teraz mam większe pole manewru, a wpuszczając zawodników z ławki rezerwowych, wiem, że oni ten zespół wzmacniają, a nie osłabiają. Nie miałem wcześniej takiego komfortu - zaznaczył szkoleniowiec Polonii Bytom.

Wygrana 4:1 z Lechią Gdańsk miała być pierwszym znakiem nadejścia lepszych czasów dla Polonii. Po przerwie na spotkania reprezentacji do mistrzostw świata, przyszły jednak dwie wspomniane wysokie ligowe porażki. - W meczu z Polonią Warszawa sam troszeczkę przeszarżowałem, kiedy w 65. minucie przegrywaliśmy jeden zero. Postanowiłem zagrać va banque. Straciliśmy trzy bramki. Nie przypuszczałem, że taki może być scenariusz tamtego spotkania - uderzył się w pierś Marek Motyka.

Szansą na rehabilitację miał być wyjazdowy mecz z Odrą Wodzisław. Jak się później okazało, było to jedyne jak na razie spotkanie, w którym Motyka nie mógł inaczej skomentować postawy swoich podopiecznych jak kompromitacja. - Następnie był mecz w Wodzisławiu, w którym nie poznawałem swojego zespołu. Zagraliśmy katastrofalnie tamto spotkanie - dodał opiekun Polonii.

Dwie porażki z rzędu i kolejny mecz, z Górnikiem Zabrze u siebie, nie wróżyły niczego dobrego dla zawodników z Bytomia. W międzyczasie trzeba było rozegrać spotkanie w Opolu z miejscową Odrą w ramach rozgrywek o Puchar Polski. - Kolejny mecz to Puchar Polski i porażka z Odrą Opole. W tamtym meczu oszczędzałem kilku zawodników na mecz z Górnikiem i z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja. Mam nadzieję, że po zwycięstwie z Górnikiem kibice nam wiele wybaczyli. Szczególnie mam na myśli te dwie, wysokie porażki z Odrą i Polonią Warszawa - uważa Marek Motyka.

Niekorzystne wrażenie po tamtych spotkaniach została skutecznie wymazane za sprawą zwycięstwa z Górnikiem oraz w ostatniej kolejce z Cracovią. Mecz w Krakowie miał dla Motyki tym większe znaczenie, iż według jego dewizy, prawdziwą wartość zespołu można poznać dopiero wtedy, gdy zacznie wygrywać nie tylko na własnym stadionie. - Siłę zespołu poznaje się na wyjazdach - powiedziałem kiedyś zawodnikom.. Kiedy to się zaczyna udawać, można śmiało powiedzieć, że jesteśmy mocni. Mam wielką satysfakcję po meczu z Cracovią - dodał.

W meczach z Górnikiem oraz Cracovią coraz lepiej poczynało sobie ofensywny kwartet w składzie: Jacek Trzeciak, Hubert Jaromin, Jakub Zabłocki i Grzegorz Podstawek. Dwaj ostatni zdobyli wszystkie trzy bramki dla Polonii w tych spotkaniach. - Nie mam gwiazd w zespole, mam skromnych ludzi. Pokazują jednak, że potrafią grać naprawdę dobrze w piłkę. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach udowodnią, że zwycięstwo w Krakowie nie było przypadkowe - dodał na zakończenie Marek Motyka.

Polonia Bytom dzięki zdobyciu sześciu punktów w dwóch ostatnich spotkaniach awansowała na 11. miejsce w tabeli.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×