W czwartek poznaniacy rozegrali rewanżowe spotkanie Pucharu UEFA z Austrią Wiedeń. Aby wyłonić zwycięzcę, konieczna była dogrywka, w której rzutem na taśmę Kolejorz wywalczył awans do fazy grupowej. Wszyscy mieli więc wątpliwości, czy zmęczenie nie wpłynie negatywnie na poczynania podopiecznych Franciszka Smudy w niedzielnym pojedynku z Legią. W ich grze było sporo niedokładności, na co na pewno wpływ miało czwartkowe starcie. - Było widać, że czuliśmy w nogach 120 minut meczu z Austrią, ale staraliśmy się grać jak najlepiej. Trochę brakowało nam świeżości - mówi Robert Lewandowski, a wtóruje mu bramkarz Krzysztof Kotorowski: - Trochę było widać zmęczenie po meczu z Austrią. Mieliśmy dużo mniej odpoczynku niż Legia.
W przekroju całego spotkania lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy szczególnie w pierwszej połowie kilka razy poważniej zagrozili bramce Kolejorza. - W drugiej połowie Legia nie miała żadnej sytuacji. My bardziej dążyliśmy do wygranej, ale zremisowaliśmy mecz i na pewno nie będziemy z tego powodu płakać - dodaje Lewandowski.
Lechici przede wszystkim nie chcieli stracić bramki, bo liczyli, że sami strzelą przynajmniej jedną. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0:0. Ostatni raz Lech nie zdobył żadnej bramki pod koniec lutego bieżącego roku, gdy zremisował z Zagłębiem Lubin. - Najważniejsze dla nas było nie stracić bramki, bo wiedzieliśmy, że w każdej chwili możemy coś strzelić. Niestety nie udało się, ale tragedii nie ma - mówi Kotorowski.
Oba zespoły chciały zdobyć komplet punktów. Zmęczony Lech nie rozpacza jednak z powodu remisu. Wciąż pozostaje w czołówce ekstraklasy. Gdyby wygrał z Legią, to dzięki remisowi Górnika Zabrze z Wisłą Kraków, zostałby liderem.