Ostre słowa bramkarza Śląska Wrocław po porażce w Zabrzu: Czuję się jak frajer

Śląsk Wrocław do 90. minuty meczu w Zabrzu prowadził z Górnikiem 2:1, żeby ostatecznie stracić dwie bramki i schodzić z boiska pokonanym. W słowach po meczu nie przebierał Rafał Gikiewicz.

[i]

- Czuję się po tym meczu jak frajer. Dwie minuty doliczonego czasu gry i dwie stracone bramki. Mamy trzy punkty, tracimy bramkę na wagę utraty dwóch oczek, ale cały czas mamy punkt. Zaczynamy rozgrywać piłkę zamiast z przodu, to gdzieś od tyłu, Górnik przejmuje piłkę i strzela na 3:2. To był jakiś dramat [/i]- przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Rafał Gikiewicz, bramkarz wrocławskiej drużyny.

Śląsk Wrocław prowadził już przy Roosevelta do przerwy 2:0. Po bardzo słabej w wykonaniu Górnika Zabrze pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że gospodarze będą w stanie się podnieść. Szybko jednak zdobyli bramkę kontaktową, trafiając kilka minut po przerwie. - Mieliśmy tę akcję rozpisaną, wiedzieliśmy kto przedłuża strefę, ale się zagapiliśmy i wpadło. Ten mecz był pod naszą kontrolą, a Górnik strzelił nam przypadkowe bramki i wygrał - kręci głową z niedowierzaniem gracz WKS-u.

Gikiewicz ucina spekulacje, jakoby łatwe i spokojne prowadzenie do przerwy uśpiło czujność jego zespołu. - Szybko stracona po przerwie bramka wszystko zmieniła. Górnik ma szybkich zawodników, gra u siebie i wygrał ten mecz. Dla nas było to bardzo ważne spotkanie, bo mamy ósme miejsce w tabeli i wygrywając poszlibyśmy lekko wyżej, a tak pewnie spadniemy do grupy spadkowej - bezradnie rozkłada ręce 26-latek.

Postawa bramkarza wrocławian w drugiej połowie kilkukrotnie ratowała Śląsk przed utratą bramki. Szczególne słowa uznania należą się temu za dwukrotnie wygrany pojedynek z Prejuce'm Nakoulmą. - Jestem od tego, żeby takie sytuacje bronić. Tego szczęścia zabrakło mi w końcówce, bo Iwan dał wcinkę nad moją nogą. Potem myślałem, że Nakoulma będzie się ścigał ze mną i wypuści piłkę do boku, a kopnął taś-tasia tak zwanego po ziemi i nie mogłem nic zrobić - przekonuje "Giki".

- Na pewno czeka nas bardzo burzliwa analiza tego co się stało. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że już w poniedziałek czeka nas kolejny mecz. Mówiliśmy już przed sezonem, że i liga, i Puchar Polski są dla nas bardzo ważne, dlatego chcemy powalczyć. Na pewno ta porażka nam nie pomoże, ale musimy wziąć się w garść i po prostu za ten mecz się zrehabilitować - wskazuje golkiper wrocławian.

Po końcowym gwizdku sędziego piłkarze Śląska pluli sobie w brody za niewykorzystane sytuacje strzeleckie. - Szkoda, że już nic nie wpadło. Tomek Hołota miał w tym meczu dwie dobre okazje. Najpierw przed przerwą przestrzelił, a potem Sebek Mila mu wrzucił na głowę. Trawa mokra, to bramkarz mógł się go tylko zapytać, w który róg strzela, a on trafił mu prosto w ręce. Niestety, musieliśmy się napieprzyć i nie strzeliliśmy trzeciej bramki, a oni z głupich przebitek strzelali i zdobyli trzy punkty - puentuje gracz drużyny ze stolicy Dolnego Śląska.

Komentarze (3)
Max_wro
20.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pitolisz, ja tam myślę że to Dudkiewicz maczał w tym palce i postawił po pierwszej połowie grubą kasę na Górnika żeby trochę kasę Śląska podreperować :) 
avatar
Fanatyk__Śląska___Wrocław
20.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobry aktor z Gikiewicza , juz wszyscy wiedza ze mecz był ustawiony pod Nawałkę żeby został Selekcjonerem 
Andrzej M
19.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dwa niepotrzebne wyjścia z bramki na 11 ok.metr....po co?Bramkarz nie obserwował swoich obrońców i ułatwił zadanie Iwanowi i Nakoulmie , mimo że byli naciskani to zdobyli bramki .Gdyby bramkarz Czytaj całość