W poniedziałkowy wieczór na bydgoskim stadionie zawisł baner z dość wymownym napisem - "Stop niszczeniu naszego stadionu". - To jest stanowisko miasta, które sprzeciwia się wobec tych incydentów, które miały miejsce podczas ostatniego meczu z Widzewem Łódź - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prasowy prezydenta Rafała Bruskiego.
- Nie ma naszej zgody na tego typu działania. Czas powiedzieć sobie jasno, że nie będziemy dalej tolerować kibolskiej turystyki w wykonaniu chuliganów ŁKS-u Łódź - podkreślił krótko prezydent Bydgoszczy. - Skoro musimy grać przy pustych trybunach, niech cała Polska usłyszy nasze hasło. Stop niszczeniu naszego stadionu - dodał Bruski.
Z racji ostatnich wydarzeń Komisja Ligi zamknęła bydgoski stadion na wtorkowy mecz z Piastem Gliwice. Nie wiadomo także, co z najbliższym spotkaniem z Lechem Poznań, które ma się odbyć 13 grudnia o godzinie 20:30. Dla służb to także potyczka podwyższonego ryzyka. W tym wypadku musimy poczekać na decyzję wojewody kujawsko-pomorskiego, czyli Ewy Mes.
Do zamieszek doszło podczas drugiej połowy listopadowego spotkania. Około 50 pseudokibicom ŁKS bez biletów udało się wedrzeć na obiekt. Jednocześnie zasiadający na widowni kibice Widzewa usiłowali wydostać się ze swojego sektora, niszcząc jego ogrodzenie. Funkcjonariusze przywrócili porządek, używając armatki wodnej, gazu i pałek. Kilka chwil później zajmujący trybunę C bydgoskiego stadionu kibice Zawiszy w liczbie ok. 4 tys. usiłowali wedrzeć się na zamkniętą trybunę B. Zostali powstrzymani przez policjantów korzystających z broni gładkolufowej oraz pałek i gazu.
po drugie: co to za głupi zwyczaj zamykanie trybuny? albo stadion jest dopuszczony albo nie, a ja Czytaj całość
Policja niech wyłapuje już przy wyjściu, macie kamerki i lustra. Zabrać sieza robotę bojące dziewczynki.
Tego "chcieli wyjść Czytaj całość