- Łukasz osiągnął etap, w którym musi odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej. Kilka lat temu mógł jeszcze czekać na swoją szansę. Dziś jest inaczej. To gotowy bramkarz, który powinien występować regularnie. Uważam, że on wciąż może pomóc reprezentacji, ale by włączyć się do rywalizacji o bluzę z numerem jeden, musi grać w klubie. Tego mu brakuje i zimą zapewne spróbuje zmienić swoją sytuację - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Andrzej Dawidziuk.
Niedawno Arsenal przedłużył umowę z Wojciechem Szczęsnym. Dla "Fabiana" to jasny sygnał, że o powrót między słupki może być mu bardzo ciężko. - Trzeba to wziąć pod uwagę. Swego czasu Łukasz miał pecha, bo tej rywalizacji nie przegrał na boisku, lecz w wyniku kontuzji. Problemy zdrowotne dopadały go w newralgicznych momentach i dlatego nie mógł grać. To już jednak historia, Fabiański jest teraz zdrowy i zapewne poważnie myśli o zmianie klubu. To chyba jedyna droga bo bycia znów numerem jeden - dodał szkoleniowiec, który pracował z tym zawodnikiem przez cztery i pół roku w MSP Szamotuły.
Czy Fabiański mógłby trafić do innego zespołu Premier League i pójść np. drogą Artura Boruca? - Nie siliłbym się na takie porównania. Obaj piłkarze są na innych etapach kariery. Jestem natomiast pewny, że Łukasz poradzi sobie w każdej drużynie, w której trener na niego postawi. Regularna gra to czynnik najważniejszy, by dalej się rozwijać. Rola zmiennika na tę chwilę jest absolutnie nie dla niego - stwierdził Dawidziuk.
Nie brakuje opinii, że Fabiański przegrał ze Szczęsnym, bo ma dużo spokojniejszy charakter i nie jest tak przebojowy. - To prawda, że ci piłkarze to dwa zupełnie różne typy osobowości. Myślę jednak, że dla trenera Arsenalu nie miało to większego znaczenia. Jak już wspominałem, o tym, że Łukasz stał się numerem dwa zdecydowały przede wszystkim urazy. Mam nadzieję, że limit pecha w jego przypadku już się wyczerpał - zakończył 44-letni szkoleniowiec.