Boli gapiostwo w defensywie - komentarze trenerów po meczu Pogoń Szczecin - Lechia Zielona Góra

Granatowo-bordowi odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu i, po nie najlepszym początku sezonu, pną się w górę tabeli. Trener Piotr Mandrysz po meczu był zadowolony z wyniku, ale podkreślał, że dwa katastrofalne błędy w obronie, po których Lechia zdobyła bramki, nie powinny się przydarzyć Pogoni. Natomiast Jarosław Miś wystawił w tym spotkaniu mocno zmieniony skład i obawiał się, że porażka będzie miała znacznie większe wymiary. Skończyło się na 2:4 i z tego rezultatu jest zadowolony.

Jarosław Miś (Lechia Zielona Góra): Jechaliśmy na ten mecz pełni obaw. Dopadła nas plaga kontuzji, spowodowana różnymi względami. Para środkowych obrońców debiutowała w takim układzie. Mieliśmy chyba najniższą linię defensywną świata. Duchnowski i Figiel to dwaj siedemnastolatkowie, którzy rozegrali swój pierwszy mecz w seniorach. Mając do dyspozycji pięciu piłkarzy, którzy systematycznie występowali na poziomie drugiej ligi, baliśmy się, że dostaniemy podobny wynik jak w innych spotkaniach, które rozegraliśmy na wyjeździe, czyli bardzo wysoko przegramy. Z przebiegu pierwszej i momentami drugiej połowy jestem zadowolony, mimo fatalnych błędów, które nam się przytrafiły. Pogoń nas zdominowała, było widać jej determinację, zadziorność, wolę walki, charakter, ale przede wszystkim chęć wygrania. Dzięki dobrej postawie Łukasza Twarowskiego, Pogoń nie wykorzystała wielu sytuacji. Jesteśmy zadowoleni nawet z wyniku 2:4, bo mogliśmy przegrać znacznie wyżej.

Piotr Mandrysz (Pogoń Szczecin): Spotkanie powinniśmy rozstrzygnąć już w pierwszej połowie, ponieważ takie sytuacje, jakie mieli Sobczyński czy Posmyk, powinny być wykorzystane. Zasada, która mówi, że jeśli nie wykorzystasz sytuacji, to dostaniesz bramkę, sprawdziła się. Goście wyprowadzili kontrę i padł gol. Później Lechia miała jeszcze jedną okazję i tylko dobra obrona Binkowskiego zapobiegła utracie bramki. Dzięki temu na przerwę schodziliśmy remisując, a nie przegrywając. W szatni było gorąco i po przerwie było widać, że zespół zaczął grać. Zmiany, jakie zrobiłem, czyli wpuszczenie Ropiejki i Kosakowskiego, rozruszały naszą grę. Po przerwie stworzyliśmy dużo sytuacji. Aż boli, że w końcówce znowu zdarzyło się gapiostwo w defensywie i straciliśmy bramkę. Cieszę się ze zdobytych trzech punktów, bo dzięki temu góra tabeli nam nie odskoczyła, a być może udało nam się ją nawet podgonić. Natomiast gra podobała mi się tylko fragmentarycznie. Myśląc o wyższych celach, nie możemy popełniać takich błędów w obronie.

Komentarze (0)