Mirko Poledica wygrał wojnę z Legią

Legia Warszawa przegrała bezprecedensowy proces z Mirko Poledicą - czytamy na łamach Dziennika. Sportowy Sąd Arbitrażowy w Lozannie (CAS) orzekł, że klub ze stolicy musi zapłacić serbskiemu piłkarzowi 120 tys. euro odszkodowania. Walka o te pieniądze trwała 2,5 roku!

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Początek sporu miał miejsce w styczniu 2006 r. Mirko Poledica trafił wówczas na listę transferową Legii. Nie było jednak chętnych na pozyskanie Serba, dlatego klub chciał się go pozbyć w inny sposób.

- Przez trzy miesiące nie dostawałem pensji. Zgodnie z przepisami FIFA, skierowałem sprawę do PZPN z prośbą o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Moja wygrana wiązałaby się z tym, że Legia musiałaby wypłacić mi pieniądze za następny rok ważnego kontraktu. FIFA nakazała Legii uregulować wszystkie zaległości - powiedział Poledica w rozmowie z Dziennikiem.

Po tych wydarzeniach klub ze stolicy zesłał pomocnika do rezerw. Później prawnik Wojskowych, Jarosław Ostrowski ustalił z piłkarzem, że jeśli ten znajdzie nowy klub, otrzyma 50 tys. euro. Poledica przystał na te warunki, lecz testy w ukraińskim Metalurgu Zaporoże zakończyły się fiaskiem. Wówczas Ostrowski zarzucił Serbowi, że ten oszukał go przy wcześniejszych ustaleniach. - Były groźby i ubliżanie. Ostrowski zapowiedział, że jeżeli nie zgodzę się na jego warunki, to pożałuję. Nie lubię szantażu, więc odpowiedziałem: "W takim razie poczekam i zobaczę, co się stanie". Legia jednostronnie rozwiązała mój kontrakt - dodał Poledica.

- Ostrowski rozsyłał pisma, w których zarzucał mi, że na treningi przychodziłem pod wpływem narkotyków i alkoholu. Różnych ataków się spodziewałem, ale jeszcze nikt nigdy nie zrobił ze mnie narkomana i pijaka. Zapytałem Ostrowskiego, dlaczego mnie gnoi i traktuje jak śmiecia. Usłyszałem: "Takie jest życie, panie Poledica" - opowiedział zawodnik.

30-letni pomocnik nie dał jednak za wygraną i przekazał sprawę do Sądu Arbitrażowego w Lozannie. - Dużo ryzykowałem, bo w przypadku odrzucenia mojej skargi, straciłbym wszystkie pieniądze plus 10 tys. euro za koszty procesu. Wynająłem prawnika w Szwajcarii. Po tym, jak zobaczył dokumenty, uspokoił mnie słowami: "Sprawa jest wygrana". Razem z Ostrowskim na rozprawę przyleciał Michał Tomczak - były przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN. Sprawę prowadziła trójka sędziów. Każda ze stron wybrała jednego, trzeci był z nadania Trybunału. Legia zgłosiła Marię Zuchowicz. Po kilku tygodniach dostałem werdykt. Legia musiała zapłacić ponad 120 tysięcy euro - czyli zaległy kontrakt, koszty przelotów do Szwajcarii, wynajęcie adwokata, a nawet rachunki za kawę, którą piłem w Lozannie! Poczułem ogromną radość i satysfakcję, że sprawiedliwość była po mojej stronie - zakończył Poledica.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×