Marcin Brosz: W I lidze może zdarzyć się wszystko

Znicz Pruszków i Podbeskidzie Bielsko-Biała dzielą w tabeli zaledwie cztery punkty. W sobotę oba zespoły staną naprzeciw siebie w najciekawszym pojedynku 17. kolejki I ligi. Szkoleniowiec Górali, Marcin Brosz bardzo liczy na przywiezienie z Mazowsza kompletu oczek, jednak przyznaje, że nie będzie to łatwe. Portal SportoweFakty.pl zapytał też opiekuna bielszczan o pierwsze podsumowanie dobiegającej końca rundy.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

- Czeka nas trudny pojedynek na wyjeździe, ale ja nie mogę liczyć na nic innego jak trzy punkty. Moja drużyna nie będzie kalkulowała, lecz postara się po prostu wygrać w Pruszkowie - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl Marcin Brosz.

Na początku sezonu Górale byli liderem stawki, lecz ostatnio wiedzie im się nieco gorzej i zajmują 3. miejsce. Dla szkoleniowca Podbeskidzia nie stanowi to jednak problemu. - Cały czas gramy tak samo. Wcześniej strzelaliśmy po prostu więcej bramek, natomiast ostatnio bywały kłopoty ze skutecznością. Głównie tutaj upatrywałbym przyczyny nieco słabszych wyników. Na postawę zespołu nie mogę narzekać, bo poziom gry w stosunku do początku rozgrywek nie spadł ani trochę.

I-ligowe zmagania zbliżają się do półmetka. Na tym etapie wielu szkoleniowców dokonuje już pierwszych podsumowań. Ale nie Brosz. - Jeszcze nie czas, by oceniać rundę. Poczekajmy do przerwy zimowej. Myślę, że dopiero wówczas będzie można miarodajnie podsumować ostatnie pół roku i pokusić się o jakąkolwiek prognozę na wiosnę. Obecnie natomiast wszystkie drużyny powinny skupić się na jak najlepszych występach w trzech ostatnich meczach, stworzyć dobre widowiska i zadowolić kibiców - stwierdził opiekun Górali.

Jak Marcin Brosz odnosi się do twierdzeń, że Podbeskidzie może nie sprostać presji, jaka towarzyszy walce o awans, zwłaszcza przy rywalach klasy KGHM Zagłębia Lubin, Widzewa Łódź czy Korony Kielce? - I liga jest tak specyficzna, że wszystko może się zdarzyć. Zresztą do kwestii doświadczenia możemy podchodzić na dwa sposoby. Z jednej strony Zagłębie, Widzew czy Korona mają za sobą spore sukcesy w ekstraklasie i na tym szczeblu rozgrywek na pewno przewyższają ograniem Podbeskidzie. Mój zespół jednak jest zdecydowanie bardziej od nich doświadczony w I lidze. Czas pokaże, który z tych aspektów będzie cenniejszy w kontekście walki o awans.

Jako przykład na poparcie tezy o nieprzewidywalności zaplecza ekstraklasy Brosz podał Arkę Gdynia, która w poprzednim sezonie osiągnęła swój cel z najwyższym trudem. - Pamiętam głosy, które pojawiały się na początku ubiegłych rozgrywek. Wielu trenerów i obserwatorów twierdziło, że gdynianom należałoby w zasadzie zaocznie przyznać awans, bo i tak nie będą mieli kłopotu z jego wywalczeniem. A jaka była rzeczywistość, wszyscy pamiętamy. Nie każdy zespół potrafi przystosować się do I-ligowej specyfiki, nawet jeśli ma silny skład. Zresztą wracając do sezonu obecnego, warto zauważyć, że w kilku ostatnich kolejkach Zagłębiu i Widzewowi nie zdobywa się już punktów tak łatwo jak na początku rozgrywek. Innym paradoksem jest postawa Floty Świnoujście, która mimo statusu beniaminka, robi furorę i jest z pewnością objawieniem rundy - zakończył Brosz.

W najbliższą sobotę drużyna 35-letniego szkoleniowca zmierzy się ze Zniczem Pruszków i jeśli zdoła wygrać, zmniejszy stratę do Zagłębia i Widzewa. Obecnie Podbeskidzie ma o cztery punkty mniej niż ekipy, które przewodzą stawce.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×