Gra zielono-czarnych wyglądała gorzej niż w końcówce rundy jesiennej, kiedy piłkarze Energetyka ROW Rybnik przegrali przed własną publicznością dwa pojedynki z rzędu, ulegając Olimpii Grudziądz i Termalice Bruk-Bet Nieciecza. W ostatnich dwóch kolejkach przed przerwą zimową zespół z Gliwickiej zdążył zdobyć trzy bramki.
Gra obronna od dłuższego czasu była piętą achillesową rybniczan. W starciu ze Stomilem Olsztyn zabrakło także siły rażenia. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że daliśmy d**y. Po prostu gra nam się nie układała i rywal strzelił nam gola. Nie wyszliśmy na drugą połowę, a oni poprawili. Potem cofnęli się na własną połowę, broniąc się i kontratakując - denerwował się po meczu Szymon Jary.
Drużyna Marka Wleciałowskiego już na początku spotkania otrzymała cios, który wyprowadził Piotr Darmochwał. Wówczas współpraca graczy z Gliwickiej nie działała, a ich poczynania były pozbawione pomysłu. - Plan przed meczem był. Nie wiem, co się stało, coś po prostu szwankowało. Trudno to oceniać, będzie odprawa taktyczna i dowiemy się, czego brakowało - dodaje 25-letni zawodnik.
Punktem zwrotnym potyczki mogła być niewykorzystana "jedenastka" Tomasza Bzdęgi, którego strzał zatrzymał się na poprzeczce. - Przeciwnik nie strzelił rzutu karnego i to powinno dać nam pozytywnego kopa, ale tak się nie stało. Niestety, nic nam w tym meczu nie wychodziło - dowodzi środkowy obrońca zielono-czarnych.
Kolejną ekipą, która zagości na rybnickim stadionie będzie GKS Tychy, który w 19. kolejce I ligi przegrał 0:1 z Arką Gdynia. Oba zespoły dzielą w tabeli cztery punkty. - Kadrowo, to lepsza drużyna, ale to pokaże już boisko. Musimy dać z siebie dużo więcej niż przeciwko Stomilowi. Mam nadzieję, że tym razem trzy punkty zostaną w Rybniku - podsumował Jary.