Piłkarze Sandecji Nowy Sącz najpierw w pierwszym spotkaniu ćwierćfinału Pucharu Polski przegrali 0:2 z KGHM Zagłębiem Lubin. Podopieczni Ryszarda Kuźmy kilka dni później, już w meczu I-ligowym, rywalizowali w Legnicy z miejscową Miedzią. Dlaczego w obu potyczkach kluczową rolę odegrał właśnie Mateusz Bartków?
Ten przez przez ostatnie 2,5 roku był związany z KS Polkowice. Jesienią był podstawowym graczem tego zespołu, zagrał 16 meczów w II lidze i dwa w Pucharze Polski. Na początku 2014 roku drużyna wycofała się z rozgrywek i Bartków został wolnym graczem. Wcześniej 22-latek był zawodnikiem Zagłębia Lubin, a karierę rozpoczynał w AKS Strzegom. Jak więc widać, Bartków z Dolnym Śląskiem ma mocne powiązania.
Mecz z Zagłębiem mu jednak nie wyszedł, bowiem w jak się wydaje niegroźnej sytuacji sprokurował rzut karny dla Miedziowych, który został zamieniony na gola. Pomimo tego Bartków dostał szansę w spotkaniu z Miedzią. - W Lubinie zachował się nieodpowiedzialnie i zrobił rzut karny dla Zagłębia w niegroźnej sytuacji. Teraz dałem mu szansę i zrehabilitował się golem na remis w doliczonym czasie gry. Taka jest piłka nożna - wyjaśniał Ryszard Kuźma.
Jak się okazuje, opiekun Sandecji miał przysłowiowego "nosa". Bartków w Legnicy już w czwartej minucie doliczonego czasu gry popisał się efektownym strzałem zza pola karnego po którym piłka wpadła do siatki. Ten gol Sandecji dał remis, a w związku z tym cenny punkt z potyczki wyjazdowej. - W każdym sezonie strzelam po dwie bramki. Tak było w Polkowicach, ale przeważnie piłkę do siatki kieruję głową. Nie obrażę się, jak będzie więcej goli - mówił po meczu zadowolony obrońca. - W seniorskiej piłce takiej bramki jeszcze nie strzeliłem - dodał.
Ten gol ma także inny wymiar gatunkowy. Mateusz Bartków to bowiem zawodnik związanym z Zagłębiem Lubin za którym kibice w Legnicy zbytnio nie przepadają. - Dużo zawdzięczam Zagłębiu Lubin chociaż jako takiej szansy tam nie dostałem. Jestem wdzięczny Zagłębiu za to, że mnie tyle lat prowadziło i szkoliło - zaznaczył zawodnik. - Bardzo mi było przykro, że zrobiłem rzut karny na starych śmieciach. Nie załamałem się, podniosłem głowę i do końca wierzyłem, że osiągnę sukces na Dolnym Śląsku - dodał zawodnik, który jest religijnym człowiekiem. - Dużo zawdzięczam panu Bogu, jestem religijny i staram się tak funkcjonować - podsumował Mateusz Bartków.