- Ciągle mówi o tym, że jeszcze inni muszą tracić punkty, ale podstawowa sprawa w tym wszystkim jest taka, żebyśmy to my się dobrze prezentowali i wygrywali. W pierwszej kolejności patrzymy na siebie - mówi Adam Kokoszka. Śląsk Wrocław ma już bardzo nikłe szanse na awans do grupy mistrzowskiej T-Mobile Ekstraklasy. Jeżeli zawodnicy WKS-u stracą punkty z Górnikiem Zabrze w najbliższym meczu, to niemal na pewno mogą już zapomnieć o rywalizacji o najwyższe cele.
Sam Kokoszka często upominany jest przez arbitrów żółtymi kartkami. Ostatnio jednak obrońca WKS-u zaczął grać ostrożniej. - Czasami są takie momenty stykowe, kiedy trzeba trochę mniej agresywnie wchodzić, aby kolejnej kartki nie dostać. Jednak na meczu, w ferworze walki, się o tym zbytnio nie myśli. Na pewno muszę jak najdłużej wytrzymać, żeby kolejnej żółtej nie dostać, bo będę wtedy pauzował dwa mecze - zaznaczył defensor.
O ile Śląsk chwalony jest za grę ofensywną, to o grze w obronie tak dobrze w kontekście wrocławian już się nie mówi. - Wiem, że zawsze defensywę rozlicza się ze straconych bramek, ale tak naprawdę, to cała drużyna broni. Jeżeli tracimy dużo bramek, to musimy wszyscy poprawić grę w defensywie czy grę po stracie piłki, bo to jest najważniejszy moment. Trochę niedokładności i rywal te sytuacje sobie stwarza - dodał piłkarz.
W rundzie wiosennej Śląsk przegrał wygrany mecz w Zabrzu. Wrocławianie jeszcze bowiem w 90. minucie prowadzili 2:1, by ostatecznie przegrać 2:3. - Ktoś ostatnio mi przypomniał o tym meczu, bo wydawało mi się, że to historia i już o tym zapomnieliśmy. Myślę, że będzie on długo w pamięci zawodników czy w klubie. Praktycznie mecz był wygrany i zakończył się dla nas stratą wszystkich punktów - podsumował Kokoszka.