Defensor Górnika Zabrze po meczu ze Śląskiem: O wyniku zadecydowała walka

Górnik Zabrze wywiózł w niedzielę z Wrocławia pierwszy w rundzie wiosennej punkt. Śląska drużyna bramkę na wagę remisu strzeliła kilka minut przed upływem regulaminowego czasu gry drugiej połowy.

Wydawało się, że Śląsk Wrocław sięgnie po kolejny pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego komplet punktów w T-Mobile Ekstraklasie, kiedy Maciej Mańka z prawej strony pola karnego przyjmował futbolówkę zbyt krótko wybitą przez Krzysztofa Ostrowskiego. Prawy obrońca Górnika Zabrze świetnie dograł futbolówkę do Bartosza Iwana, który przyjął piłkę na klatkę i kąśliwym strzałem między nogami obrońcy trafił do siatki.

- Wyrzuciłem piłkę z autu do Prejuce'a i poszedłem za akcją. On popędził z piłką w pole karne, ale tam przejęli ją obrońcy i wybili wprost pod moje nogi. Od razu dośrodkowałem na dalszy słupek, a Bartek Iwan świetnie się zachował. Bardzo się cieszę, że dołożyłem swoją cegiełkę do tego punktu - przyznaje Mańka, dla którego była to pierwsza asysta w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Maciej Mańka w meczu ze Śląskiem Wrocław zanotował premierową asystę w elicie
Maciej Mańka w meczu ze Śląskiem Wrocław zanotował premierową asystę w elicie

W opinii defensora zabrzańskiej drużyny podział punktów w meczu przy Alei Śląska nie krzywdzi żadnej ze stron. - W pierwszej połowie mecz był otwarty i obie strony miały swoje okazje strzeleckie. Śląsk swoją wykorzystał i schodził na przerwę z bramką przewagi. Po przerwie gospodarze mieli może więcej z posiadania piłki, ale my też nie odstawaliśmy i wyprowadzaliśmy groźne kontry - ocenia 25-latek.

Górnik zagrał we Wrocławiu ambitnie i nie zamierzał się godzić z porażką. - Walczyliśmy przez cały mecz i myślę, że właśnie ta walka zadecydowała. Nie odpuszczaliśmy żadnej piłki i za to zostaliśmy nagrodzeni - przekonuje piłkarz Trójkolorowych.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Podopieczni Roberta Warzychy mogli ze Śląskiem nawet wygrać, ale Tomas Majtan w doliczonym czasie gry fatalnie spudłował w klarownej sytuacji. Wcześniej w słupek trafił Dalibor Stevanović. - Gdyby któraś z drużyn ten mecz wygrała, to byłoby niesprawiedliwe. Wiadomo, że w piłce liczy się to co w sieci i gdyby Tomas tę sytuację wykorzystał, to bylibyśmy w euforii. Cieszymy się jednak, że po ciężkim meczu zdobyliśmy cenny punkt - puentuje gracz drużyny z Roosevelta.

Komentarze (0)