W pierwszym sobotnim meczu 29. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Lechia pokonała na PGE Arenie KGHM Zagłębie 2:1. Dzięki temu zwycięstwu gdańszczanie, którzy jesienią w Lubinie wygrali 3:1, znacznie zwiększyli swoje szanse na awans do czołowej ósemki. Było to bardzo dobre, emocjonujące i obfitujące w bramkowe sytuacje spotkanie.
Trener gospodarzy Ricardo Moniz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem musiał dokonać nieplanowanej roszady w wyjściowym składzie. Na rozgrzewce kontuzji nabawił się bowiem Sebastian Madera, którego zastąpił Paweł Dawidowicz.
19-letni defensywny pomocnik, który w tygodniu przeszedł testy medyczne w Benfice Lizbona, przebywał na murawie tylko przez 45 minut. W przerwie Dawidowicz został zmieniony przez Krzysztofa Bąka, a wpływ na decyzję szkoleniowca biało-zielonych mógł mieć błąd, jaki popełnił on przy golu dla rywali.
Spotkanie rozpoczęło się jednak znakomicie dla gdańszczan, którzy już w 134. sekundzie objęli prowadzenie. Po centrze z prawej strony Macieja Makuszewskiego Piotr Wiśniewski przedłużył piłkę głową, a zamykający akcję Piotr Grzelczak, który trafił do siatki także w poprzedniej konfrontacji z Piastem Gliwice, efektownym wolejem umieścił ją w krótkim rogu bramki Zagłębia. Był to pierwszy strzał oddany w tym meczu.
W 11. minucie powinno być 2:0 dla Lechii. Po zagraniu Patryka Tuszyńskiego w znakomitej okazji znalazł się Wiśniewski, który będąc sam przed golkiperem lubińskiego zespołu posłał piłkę z siedmiu metrów obok słupka.
Ta zmarnowana sytuacja bardzo szybko się zemściła, bo 120 sekund później Aleksander Kwiek doprowadził do wyrównania. Fatalny błąd popełnił wówczas Dawidowicz – po jego zagraniu głową pomocnik gości znalazł w sytuacji sam na sam z Mateuszem Bąkiem i sprytnym lobem umieścił piłkę w bramce.
W rewanżu Silvio Rodica dwa razy starał się zaskoczył bardzo aktywny Stojan Vranjes, ale Chorwat obronił zarówno uderzenie z dystansu jak i z bliska bośniackiego pomocnika.
Po 20 minutach tempo wyraźnie spadło i do przerwy na murawie nie działo się praktycznie nic godnego uwagi. Z wielkim animuszem obie drużyny rozpoczęły natomiast drugą odsłonę, w której było jeszcze więcej emocji.
Jej początek należał do piłkarzy KGHM, którzy w 47. i 50. minucie mogli objąć prowadzenie. Znakomitymi podaniami do Arkadiusza Piecha popisywał się Kwiek, ale Mateusz Bąk nie dał się zaskoczyć. Napastnika gości rozsierdziła zwłaszcza druga zmarnowana okazja. Po zagraniu z rzutu wolnego (zagapił się Nikola Lekovic, który złamał linię spalonego), Piech znalazł się sam przed bramkarzem Lechii, który spokojnie go wyczekał i odbił piłkę.
Później do głosu doszli gospodarze. W 56. minucie Rodic obronił groźne uderzenie Przemysława Frankowskiego, a za chwilę po strzałach Frankowskiego i Vranjesa piłka zatrzymała się na poprzeczce lubińskiej bramki.
O zwycięstwie gdańszczan przesądził w 86. minucie Makuszewski, który popisał pięknym uderzeniem z 25 metrów. W doliczonym czasie gry Zagłębie mogło doprowadzić do remisu, ale Lechię ponownie uratował Mateusz Bąk - po błędzie Pawła Stolarskiego Kwiek zagrał do wychodzącego na wolne pole Davida Abwo, który przegrał pojedynek z golkiperem biało-zielonych.
Powiedzieli po meczu:
Orest Lenczyk (trener KGHM Zagłębia Lubin):
W Gdańsku rozegraliśmy najgorszy mecz na wiosnę. Zwłaszcza w pierwszej połowie nie dawaliśmy sobie rady z Lechią, która dominowała na boisku. Przynajmniej 5-6 naszych zawodników nie zagrało na poziomie, jakiego od nich oczekiwałem. W drugiej połowie mecz się wyrównał. Gospodarze, stosując proste środki polegające na wrzucaniu piłek na naszą połowę, nadal stwarzali sobie groźne sytuacje, ale my również nie byliśmy im dłużni. Mieliśmy kilka bramkowych szans i tuż po przerwie mogliśmy zmienić wynik na naszą korzyść. Rywale trafili co prawda w poprzeczkę bądź słupek, ale uważam, że gdańszczanie nie mieli w drugiej połowie tak dogodnych okazji do strzelenia gola jak my. Nie zmienia to faktu, że Lechia wygrała to spotkanie zasłużenie.
Ricardo Moniz (trener Lechii Gdańsk): Drugi raz dopisało nam szczęście. Bardzo mnie cieszy, że w dwóch meczach zdobyliśmy sześć punktów. Mamy dobrą pozycję wyjściową i wszystko jest w naszych rękach. Trzeba być jednak realistami. W tym meczu dobra w naszym wykonaniu była druga połowa, bo do przerwy graliśmy dość naiwnie w obronie. Mamy sporo problemów, bo wielu zawodników zmaga się z kontuzjami mięśniowymi. Z tego powodu musieli pauzować Oualembo i Deleu, Sadajew dostał w ostatnim meczu czerwoną kartkę, w ostatniej chwili wypadł Medera, a występ Lekovicia stał pod znakiem zapytania. Dlatego też zmuszeni byliśmy dokonać zmian na kilku pozycjach. Zdobyliśmy dwie bardzo ładne bramki, ale sami straciliśmy gola po fatalnym błędzie Dawidowicza. Nie można tak wycofywać piłki w kierunku swojej bramki. Przed tą sytuacją Wiśniewski powinien podwyższyć wynik. Udało nam się jednak odnieść zwycięstwo, a w piłce liczy się tylko sukces. W każdym meczu chcemy prezentować ofensywny i efektowny futbol, aby na stadionie zasiadało co najmniej 25 tysięcy kibiców.
Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 2:1 (1:1)
1:0 - Grzelczak 3'
1:1 - Kwiek 13'
2:1 - Makuszewski 86'
Składy:
Lechia: Mateusz Bąk - Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Nikola Leković, Paweł Dawidowicz (46' Krzysztof Bąk), Maciej Makuszewski, Maciej Kostrzewa (67' Paweł Stolarski), Stojan Vranjes, Piotr Wiśniewski (46' Przemysław Frankowski), Piotr Grzelczak, Patryk Tuszyński.
Zagłębie: Silvio Rodić - Bartosz Rymaniak, Adam Banaś, Jiri Bilek, Dorde Cotra, Łukasz Janoszka (46' David Abwo), Manuel Curto, Lubomir Guldan, Arkadiusz Piech, Aleksander Kwiek, Michal Papadopulos (81' Johan Bertilsson).
Żółte kartki: Grzelczak (Lechia) oraz Banaś, Piech, Papadopulos (Zagłębie).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Gratuluję zwyci Czytaj całość