Biała Gwiazda po świetnej rundzie jesiennej była na 3. miejscu w T-Mobile Ekstraklasie, ale po nieudanej wiośnie, kiedy w 9 meczach zdobyła tylko 8 punktów, w tym zaledwie dwa "oczka" w 7 ostatnich spotkaniach, spadła na 5. lokatę i trwa w największym kryzysie ery Bogusława Cupiała.
A fatalna seria (czterech kolejnych porażek i siedmiu kolejek bez zwycięstwa) krakowian może się szybko nie skończyć. W pierwszym meczu rundy finałowej Wisła zagra z rozpędzonym Lechem w Poznaniu bez kilku podstawowych zawodników.
- Jesteśmy w bardzo złej sytuacji. Każdy widzi, w jaki sposób trzeba co tydzień układać ten zespół. Jak nie gramy podstawowym składem, to jest nam bardzo trudno. Mamy teraz dwa tygodnie, żeby się pozbierać, żeby doszli zawodnicy po żółtych kartkach i żebyśmy znów tworzyli taki zespół jak jesienią - mówi "Franz".
- Nie chcę tłumaczyć zespołu, bo po jesieni przyzwyczailiśmy się, że to jest drużyna na mistrzostwo, a to nie jest jeszcze taka ekipa - my dopiero mieliśmy taką zbudować i na razie jej nie mamy. Przy tych wszystkich problemach, jakie mamy, jest to bardzo trudne. Jeśli ktoś jest tak mocny, że pstryknięciem palca to poukłada, to bardzo chętnie się z nim spotkam. Człowiek nie śpi po nocach, zastanawia się kogo gdzie ustawić, kogo wstawić z III ligi... W ekstraklasie trzeba już mieć trochę doświadczenia i umiejętności, jeśli chce się wygrywać. Ci piłkarze dali z siebie wszystko, co umieli. Gdy co tydzień skład się przewraca do góry nogami, to nie może być płynnej gry - dodaje Smuda.
Mimo fatalnej wiosny Wisła wciąż ma szanse na awans do europejskich pucharów. Jaki cel przed zespołem stawia doświadczony szkoleniowiec? - Nie powiem, że walczymy o mistrzostwo, bo ktoś stwierdzi, że upadłem na głowę. Chcemy zdobyć jak najwięcej punktów i zająć jak najlepsze miejsce, bo od tego zależy, ile klub otrzyma pieniędzy z telewizji. Wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji - nie jest tak jak każdy myśli, że jest "cacy". Naprawdę tutaj pracuje się w bardzo trudnych warunkach, ale ja od czerwca wiedziałem, że tak będzie. I pamiętam te wypowiedzi, że trzeba walczyć o utrzymanie i się utrzymaliśmy. To jest najważniejsze, a w tej sytuacji w jakiej jesteśmy, to jest bardzo dobrze. Teraz musimy walczyć o jak najlepsze miejsce, żeby zdobyć jak najwięcej pieniędzy dla klubu, bo potrzebuje on każdego grosika.
Ostatni mecz sezonu zasadniczego z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:1) obejrzały na żywo z trybun stadionu przy Reymonta 22 tylko 5772 osoby. - Szkoda, że przyszło tak mało kibiców, ale to normalne, gdy drużyna tak traci punkty, ale ci chłopcy chcą dać z siebie wszystko. Kibice też muszą nam pomóc ratować ten klub. Każda złotówka od kibiców jest dziś czymś niesamowitym dla tego klubu. To jest niestety prawda... Z klubem, który się kocha, trzeba być na dobre i na złe. Jak jest źle, to trzeba mu pomóc. Nie widziałem, żeby na ostatnią drużynę w Bundeslidze przyszło 5 tys. widzów. Tak musimy się zachować, aby pomóc temu klubowi. Nie tylko wtedy jak walczymy o mistrzostwo i jak gramy w pucharach. Dlatego zapraszam kibiców na te trzy mecze, które mamy w "play-off" na swoim boisku - kończy Smuda.