Przed rozpoczęciem sezonu zarówno we Wrocławiu, jak i Lubinie, były spore oczekiwania. Tak samo jak Śląsk, tak i KGHM Zagłębie miało w T-Mobile Ekstraklasie walczyć o najwyższe cele. Rzeczywistość wszystko jednak zweryfikowała, nie obyło się bez zmian trenerów i teraz obie ekipy rywalizować muszą o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
Zawodnicy WKS-u Miedziowych podejmować będą już 26 kwietnia. - Zagłębie Lubin na początek. Sądzę, że bardzo dobrze trafiliśmy, bo wygramy ten mecz, oddalimy się jeszcze bardziej od dołu tabeli. Tak trzeba na to patrzeć. Dla nas bardzo fajne spotkania będziemy u siebie grać - zespołami, które u siebie są niesamowicie niebezpieczne. Tym lepiej, że takie mecz zagramy na własnym stadionie - mówi Krzysztof Ostrowski.
- Nie boimy się Zagłębia. Już poprzednim razem uciekli nam spod topora, bo w dziesiątkę potrafiliśmy prowadzić bardziej dojrzałą grę i stwarzać sobie sytuacje. Widać, że nam zależało. Będziemy grali na swoim boisku. Jeśli o mnie chodzi, to wydaje mi się, że to dobry przeciwnik na ten pierwszy mecz. Jesteśmy w stanie zdominować rywala i wygrać spotkanie - dodaje Sylwester Patejuk.
Wrocławianie zamiast jednak walczyć o mistrzostwo Polski czy udział w europejskich pucharach - tak jak to było w poprzednich latach - teraz muszą bronić się przed spadkiem. - Mam nadzieję, że się utrzymamy. Mocno w to wierzę. Myślę, że charakter naszego zespołu i wszystkich chłopaków w szatni nie pozwala nam myśleć inaczej - podkreśla Patejuk.
Rywalizacja na dole tabeli nie będzie jednak należała do łatwych. - W tej chwili cieszę się, że nasza gra wygląda, tak jak wygląda, bo zdobywamy punkty. Możemy zawsze przyczepić się, że jest dużo remisów. Każdy mecz jest trudny, zwłaszcza jak jest się na dole, jest nerwowo - uważa Tadeusz Pawłowski, trener WKS-u. Szkoleniowiec cieszy się, że do formy wraca Sebastian Mila. - Na pewno to nie jest optimum, ale mam nadzieję, że te dwa tygodnie pozwolą nam wznieść Sebastiana na jeszcze wyższy pułap - mówił Pawłowski po ostatnim meczu ligowym.