- Okazało się, że umiem nie tylko strzelać, ale jestem też "solicz kiper" - śmieje się w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Lachowski, napastnik Polonii Bytom. Doświadczony zawodnik na ostatni kwadrans meczu śląskiej drużyny z Jarotą Jarocin zajął miejsce między słupkami bytomskiej bramki, bo z drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został bramkarz gospodarzy Mateusz Mika.
[ad=rectangle]
"Lacha" był jednym z najlepszych graczy piątkowych zawodów. Najpierw w doliczonym czasie gry pierwszej połowy otworzył wynik meczu po strzale głową, a potem - po drugiej stronie barykady - zanotował kilka świetnych interwencji.
Skapitulował raz, kiedy tor lotu piłki po strzale Robert Menzel zmienił Jacek Broniewicz, przerzucając futbolówkę nad bramkarzem. - To co zawodnik Jaroty mi strzelił, to też zapewne bym złapał. "Bronek" uderzył jednak świetnie głową, w długi róg i żaden bramkarz na świecie by tego nie obronił, a co dopiero ja - przekonuje zawodnik niebiesko-czerwonych.
- Cieszę się, że tak się stało i przyczyniłem się do tego zwycięstwa. Najpierw strzeliłem bramkę, a potem broniłem dostępu do własnej bramki. Pewnie z tego meczu płytkę będę chciał i to będzie moja pierwsza. Kilkanaście lat już gram w piłkę, a nigdy swojego meczu nie nagrywałem, ale tego nie mogę przepuścić. To się zdarza raz na całe życie - dodaje Lachowski.
Weteran ligowych boisk nie ukrywa, że mecz z Jarotą był najbardziej szalonym w jego karierze. - Miewałem już różne szalone mecze. Z Odrą Opole rok temu strzeliłem bramkę z połowy boiska, ale jednak bronić bramki w zwycięskim meczu, jako zawodnik z pola, to coś czego się do końca życia nie zapomni - przyznaje 33-latek.
Nie byłoby całego zamieszania, gdyby nie seria dziwnych decyzji arbitra głównego zawodów Artura Ciecierskiego, który w końcówce stracił panowanie nad boiskowymi wydarzeniami. - Nie jestem od oceniania sędziego. Mogę powiedzieć, że jest słaby, a on może odpowiedzieć mi tym samym. Ja jestem od grania, a od oceniania są eksperci i dziennikarze. Na pewno w ich rolę wcielał się nie będę - ucina gracz bytomskiej jedenastki.
- W końcówce, kiedy graliśmy w "10", a potem w "9", to nie było już dla nas łatwe spotkanie. Wplątaliśmy się w walkę o utrzymanie i sami jesteśmy sobie winni, że końcówka sezonu jest dla nas tak nerwowa. Wyszliśmy ze strefy spadkowej, ale gra jeszcze cała liga, więc nie popadamy w huraoptymizm. Na pewno jeśli wygramy wszystko do końca, to się utrzymamy - analizuje "Lacha".
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Ozdobą meczu było kapitalne trafienie Miroslava Barcika, który na początku drugiej połowy strzałem sprzed linii pola karnego opieczętował poprzeczkę bramki Jaroty, a następnie piłka wpadła do bramki. U Lachowskiego inne trafienie ma jednak wyższe notowania. - Bramka "Bronka" była number one - puentuje ze śmiechem gracz drużyny z Olimpijskiej.