Przełamanie napastnika Kolejarza Stróże

9 meczów potrzebował [tag=20281]Tomasz Chałas[/tag], by strzelić gola dla swojego nowego zespołu. Moment wybrał doskonały. Nie dość, że przypieczętował zwycięstwo z Arką Gdynia, to jeszcze w efektowny sposób.

Sądecki pierwszoligowiec wiązał z 25-letnim napastnikiem duże nadzieje, bo do Stróż przychodził jako człowiek z ekstraklasy. Na początku obecnego sezonu rozegrał 4 mecze w Pogoni Szczecin, ale do siatki trafiał tylko w meczach trzecioligowych rezerw. Ostatni raz w oficjalnym spotkaniu wpisał się na listę strzelców 16 listopada ubiegłego roku. Długo wyczekiwane przełamanie nastąpiło w bardzo ważnym momencie. Walczący o ligowy byt Kolejarz remisował 2:2 z Arką Gdynia, gdy Chałas popisał się mierzonym strzałem z okolic lewego narożnika pola karnego. Bramkarz Michał Szromnik nie miał szans na skuteczną interwencję.

- Udało się w końcu strzelić bramkę, choć wcześniej było dużo sytuacji. Brakowało szczęścia. Bardziej cieszy mnie to, że wygraliśmy 3:2. Arka pierwsza wyszła na prowadzenie, a w drugiej połowie po naszych dwóch golach potrafiła jeszcze wyrównać, no i było ciężko. Cieszymy się, bo zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty w kontekście walki o utrzymanie - komentował szczęśliwy strzelec.
[ad=rectangle]
Pochodzący z Pruszkowa napastnik zmienił w 72. minucie Kamila Adamka, a już 7 minut później cieszył się z gola. - Długo czekaliśmy na jego przełamanie. Były ku temu okazje, ale wciąż nie mógł zmieścić piłki w bramce. Tutaj w tak ważnym momencie zdecydował się na oddanie strzału. Ciągle namawiamy zawodników, by podjęli to ryzyko uderzenia z dystansu. Nie mogę nie być zadowolony z jego wejścia - ocenił trener Przemysław Cecherz.

Kolejarz Stróże słabo rozpoczął potyczkę z Arką i już w 22. minucie stracił bramkę. - Było trochę nerwowości i niedokładności w naszej grze, ale później zaczęło się to zazębiać - powiedział Tomasz Chałas. I faktycznie, tuż przed końcowym gwizdkiem Janusz Wolański wyrównał. - To dodało nam wiary w końcowy sukces - podkreślił 34-letni pomocnik. W 50. minucie Bartłomiej Smuczyński dał prowadzenie 2:1, ale goście w 67. minucie doprowadzili do remisu. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy.

- W tym meczu mogliśmy się załamać, potem byliśmy w euforii, by znów się podłamać. Mimo to chłopcy cały czas trzymali poziom i grali to, co założyliśmy przed meczem. Ze względu na okrutne warunki atmosferyczne, trzy razy trenowaliśmy na Orliku. Nie mogliśmy wejść na będącą pod wodą płytę. Wynik i gra chłopców po takich przygotowaniach pokazuje, że stworzyliśmy coś więcej niż drużynę - zakończył szkoleniowiec Kolejarza.

Komentarze (0)