Na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy rybniczanie byli tylko przez kilka chwil. W 16. minucie meczu prowadzenie gospodarzom dał Idrissa Cisse, ale jeszcze przed przerwą wyrównał Tomasz Mikołajczak. Później goście z Chojnic urządzili sobie strzelaninę. - Zdobyliśmy bramkę na 1:0, grając w równowadze, potem otrzymaliśmy czerwoną kartkę i padło wyrównanie. Trudniej gra się w osłabieniu - ocenia Michał Płonka.
Na Śląsk zaczęły napływać również złe wieści z innych boisk i szybko stało się jasne, że zielono-czarnym przyjdzie opuścić ligę. - Była duża szansa, by utrzymać się w I lidze. Nadzieje były bardzo duże, ale fakty są inne. Uważam, że psychicznie nie wytrzymaliśmy ciśnienia i dlatego spadamy. To przykre - uważa Jan Furlepa, szkoleniowiec beniaminka.
Z kolei zdaniem Płonki drużyna z Gliwickiej nie przegrała tego istotnego spotkania w głowach. - Przez dosyć długi okres czasu graliśmy w dziesiątkę. Według mnie, to główny czynnik porażki. Myślę, że w pierwszej połowie i na początku drugiej części meczu dawaliśmy radę i dobrze broniliśmy. Potem Chojniczanka w końcu strzeliła drugiego gola, otworzyła spotkanie i "poszły" kolejne bramki - podkreśla zawodnik, który w rybnickim zespole zazwyczaj występował na prawej stronie obrony.
21-latek na rundę wiosenną został wypożyczony z Górnika Zabrze. Wkrótce postara się o miejsce w drużynie z Roosevelta na nowy sezon. Najpierw zawodnika czeka ostatni pojedynek w barwach ROW-u Rybnik, który w Grudziądzu zmierzy się z miejscową Olimpią. - Każdy ma honor i nie pojedzie tam na wycieczkę, żeby sobie pokopać, tylko po to, by ugrać jeszcze jakiś dobry wynik - zapewnia Płonka.