Pierwszy kwadrans meczu to bardzo dobra gra w wykonaniu piłkarzy Łysicy Bodzentyn, udokumentowana w 14. minucie zdobyciem bramki po stałym fragmencie gry. Wprawdzie był to gol samobójczy po uderzeniu głową Konrada Skarlińskiego, jednak nie zmienia to faktu, że to zawodnicy gości wyszli w spotkaniu na prowadzenie. Podopieczni trenera Sławomira Kapsy nie mogli sobie poradzić ze zmasowaną obroną ekipy przyjezdnej. Nawet mocny strzał z dystansu z 39. minuty Adriana Sadowskiego trafił tylko w słupek bramki golkipera rywali. W drugiej połowie piłkarze KSZO II przeprowadzali coraz groźniejsze akcje pod bramką rywala, jednak ani strzały Skarlińskiego z 54. minuty ani Sadowskiego z 60. nie zmieniły wyniku na boisku. Od 69. minuty zawodnicy pomarańczowo - czarnych grali w osłabieniu po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce Macieja Michalskiego, jednak nadal przeważali na boisku. W doliczonym czasie gry z rzutu wolnego na bramkę Ścisłowicza uderzył Bartłomiej Gołasa, ale golkiper z Bodzentyna wykazał się sporym refleksem wybijając piłkę na rzut rożny. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry po błędzie obrony Łysicy futbolówka trafiła do Sadowskiego, który ładnym strzałem zza pola karnego pokonał bezradnego Ścisłowicza, ustalając wynik meczu na 1:1. Bramka, choć zdobyta w końcowych sekundach zdecydowanie należała się piłkarzom KSZO II, bo w przekroju całego meczu byli drużyną lepszą, choć w wielu sytuacjach razili nieskutecznością pod bramką przeciwnika.
- Przeciwnik wyszedł na boisko, zawalczył, a my przy presingu rywala nie potrafiliśmy się odwrócić, nie potrafiliśmy sami wyjść z akcją, stworzyć przewagi liczebnej i takie są efekty. Fakt, że bramka padła już w doliczonym czasie gry, ale zasłużyliśmy na nią, bo przez całe spotkanie atakowaliśmy. Źle zaczęliśmy to spotkanie. Zawodnik ekipy gości na prawej stronie, szarpał, biegał i stwarzał zagrożenie pod naszą bramką. Konsekwencją tego była bramka ze stałego fragmentu gry, a później musimy gonić wynik, ale walimy głową w mur. Mieliśmy trzy, cztery sytuacje, które powinniśmy zamienić na bramkę. Szczęście uśmiechnęło się w końcówce meczu, padła bramka i zremisowaliśmy to spotkanie, z czego nie jestem zadowolony, bo był to przeciwnik, który znajduje się bardzo nisko w tabeli – powiedział po meczu trener KSZO II Polvat, Sławomir Kapsa.
Rozczarowania nie ukrywał również szkoleniowiec Łysicy Bodzentyn, Dariusz Świetlik: - Pierwszy kwadrans to była bardzo dobra gra mojego zespołu, gdzie stworzyliśmy sobie trzy bardzo dobre sytuacje bramkowe. Mecz się ułożył, bo zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i w tym momencie taktyką dla nas było utrzymanie tego wyniku i ograniczenie się do kontr. Udawało się to, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że z każdą minutą moi zawodnicy będą tracili siły i przewaga KSZO może być coraz bardziej widoczna. Z pewnością pomogła nam druga żółta kartka zawodnika KSZO, bo to spowodowało, że graliśmy z przewagą i nie ukrywam, że liczyłem, iż te trzy punkty dowieziemy do końca spotkania. Jakby ktoś mi przed meczem zaproponował ten remis to moja odpowiedź byłaby oczywista, ale sam przebieg meczu i strata gola w tej ostatniej minucie sprawia, że jestem rozczarowany i rozgoryczony.
KSZO II Polvat Ostrowiec Św.- Łysica Bodzentyn 1:1 (0:1)
0:1 - Skwarliński 14’ (sam.)
1:1 - Sadowski 90’
Składy:
KSZO II: Cira - Chorab, Nowik, Rębowski, Gołasa, Dziadowicz, Pietrzak, Sadowski, Puchała, Żelazowski, Skarliński oraz Skrobisz, Michalski, Florys.
Łysica: Ścisłowicz - Siudek, Sikora, Mariara, Dulęba, Tekiel, Bracik, Kupis, Wijas Piotr, Wijas Paweł, Spadło oraz Buras, Chrząszczyk, Kucała.