Korona Kielce pozostaje bez zwycięstwa pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza. Dodatkowa mobilizacja przed piątkowym meczem była wyczuwalna. W Kielcach stawił się niepokonany Górnik Zabrze, który zdążył urwać punkty Legii Warszawa oraz Lechowi Poznań.
[ad=rectangle]
Kielczanie byli aktywni i stwarzali zagrożenie pod bramką Pavelsa Steinborsa. Nieskutecznością raził Przemysław Trytko, który w pierwszej połowie trzykrotnie nie zrobił użytku z sytuacji sam na sam z bramkarzem. Za pierwszym i drugim razem strzelił w zasięgu rąk Steinborsa, który umiejętnie sparował piłkę. W 39. minucie Trytko zwiódł przyjęciem Błażeja Augustyna, ale miał jeszcze obrońcę na plecach i nie zdołał wcelować w światło bramki.
To, co nie wychodziło Trytce, wyszło zabrzanom, a konkretnie Rafałowi Kosznikowi, który w 27. minucie uzyskał prowadzenie. Kosznik strzelił pierwszego gola w sezonie po zamieszaniu w polu karnym. Za krótko wybita piłka spadła pod jego nogi, a ten kropnął wprost do siatki bezradnego Vytautasa Cerniauskasa. Jarosław Przybył mógł pokusić się o odgwizdanie faulu na bramkarzu, jednak nie uczynił tego i Korona Kielce musiała odrabiać stratę i szukać sposobu na skomasowaną od tego momentu obronę zabrzan.
W przerwie trenerzy nie dokonali zmian personalnych. Kwadrans odpoczynku zadziałał pozytywnie na Górnika Zabrze, który rozpoczął drugą połowę wysoko i w 50. minucie mógł podwoić prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego groźnie główkował Łukasz Madej, a po chwili bomba Radosława Sobolewskiego została przyblokowana. Ryszard Tarasiewicz gestykulował żywo przy linii, bo to jego podopieczni mieli szukać gola na 1:1.
Obraz widowiska nie zmieniał się. Górnik Zabrze kontrolował grę i od czasu do czasu wychodził z kontratakiem. Za dobrą grę został nagrodzony drugim golem. Łukasz Madej rozegrał na skrzydle z Rafałem Kosznikiem w 65. minucie, a ten drugi popędził do linii i wstrzelił piłkę w pole bramkowe, skąd Robert Jeż wepchnął ją do bramki.
Korona mogła jeszcze wrócić do gry, jednak Jacek Kiełb nie skorzystał z podania Michała Janoty i dwukrotnie nie zmusił do interwencji Steinborsa. Górnik Zabrze wymierzył trzecią karę po kontrataku, który wyprowadzał Madej, a sfinalizował Roman Gergel. Trafienie Słowaka było nokautem dla kielczan, którzy musieli przełknąć czwartą porażkę w sezonie. Górnik pozostaje niepokonany i zgłosił kandydaturę do zostania liderem po 5. kolejce T-Mobile Ekstraklasy.
Korona Kielce - Górnik Zabrze 0:3 (0:1)
0:1 - Rafał Kosznik 27'
0:2 - Robert Jeż 65'
0:3 - Roman Gergel 78'
Składy:
Korona: Cerniauskas - Kuzera, Dejmek, Ouattara, Leandro, Golański (66' Aankour), Petrow, Marković (71' Chiżniczenko), Janota, Kiełb, Trytko.
Górnik: Steinbors - Augustyn, Gancarczyk, Sadzawicki, Kosznik (79' Mańka), Sobolewski, Danch, Gergel (88' Plizga), Madej (83' Gwaze), Jeż, Zachara.
Żółte kartki: Petrow, Trytko oraz Augustyn, Madej (Górnik).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 6582.
[event_poll=28242]