Mistrz Polski zainwestował w zakup Wojciecha Łobodzińskiego około 2 miliony euro. Okazuje się jednak, że zawodnik nie spełnia oczekiwań. Miał być godnym zastępcą Kamila Kosowskiego, tym czasem przegrywa rywalizację z młodym Patrykiem Małeckim. Mimo wszystko sam zainteresowany o przyszłość w drużynie narodowej się nie martwi. - Trener powiedział, że jeśli moja forma wzrośnie, to dostanę kolejną szansę. Być może już na grudniowym zgrupowaniu w Turcji. O nic się nie dopytywałem, bo przeczuwałem, że po wypadnięciu z jedenastki klubowej nie dostanę powołania do reprezentacji. Mimo wszystko byłem zadowolony, że informację dostałem z pierwszej ręki, a nie z dowiedziałem się o tym gazet. To świadczy, że Beenhakker mnie nie przekreślił - stwierdził "Łobo".
Na tematy związane z rywalizacją w składzie Białej Gwiazdy Wojciech nie chce odpowiadać. - Nie chcę ciągle słyszeć o Kamilu i Kubie Błaszczykowskim. To świetni zawodnicy, dali Wiśle więcej niż ja, jednak jeszcze poczekajmy. Robię co mogę, by poprawić grę i staram się nie dołować.