Szymon Mierzyński: Przed zimowymi urlopami już tylko okres roztrenowania. Jakie są plany Warty na ten czas?
Bogusław Baniak: Ten okres potrwa 14 dni. Do końca listopada będziemy odbywać zajęcia na własnych obiektach. Weźmiemy też udział w dwóch spotkaniach sparingowych. Najpierw zmierzymy się w Koninie z B-klasowym KS, natomiast później w Poznaniu zagramy z Sokołem Pniewy lub Jarotą Jarocin. W tych meczach w składzie Warty mogą pojawić się nowi piłkarze, którzy będą testowani.
Jak pan ocenia rundę jesienną w wykonaniu swojej drużyny?
- Można ją podzielić na dwa etapy. Pierwszy był świetny. Rozpoczęliśmy sezon bardzo dobrze, byliśmy wysoko w tabeli i nic nie wskazywało na pojawienie się kłopotów, które nadeszły później. Tymczasem zdobyliśmy 13 punktów i nagle przestaliśmy grać. Nikt nie wiedział, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy, choć prowadziliśmy na ten temat bardzo wiele rozmów.
Do tego wszystkiego doszły pańskie problemy zdrowotne...
- Źle czułem się już podczas meczu z Dolcanem Ząbki. Musiałem wziąć zwolnienie, ponieważ te problemy nie były wcale błahe. Konieczna była wizyta w szpitalu i, czy mi się to podobało czy nie, musiałem odpocząć od piłki. Cieszę się jednak, że wróciłem do pracy i na zakończenie rundy zespół odnotował zwyżkę formy. Dziękuję też mojemu asystentowi, Sławomirowi Najtkowskiemu, że prowadził Wartę w czasie mojej nieobecności i wywalczył z nią trzy punkty w Gorzowie Wlkp.
W którym meczu było widać prawdziwą twarz Warty? Tuż przed końcem rundy w świetnym stylu ograliście Widzew Łódź. Sądzi pan, że taki poziom gry można utrzymać na dłużej?
- Jesteśmy zespołem, który stać zarówno na świetny mecz z Widzewem, ale też na fatalny występ, taki jak choćby w spotkaniach z Flotą czy Dolcanem. Trudno powiedzieć, co jest tego przyczyną. Jestem jednak przekonany, że w kilku przegranych spotkaniach nie byliśmy słabsi od rywali i wyniki mogły być nieco lepsze.
Czy zna pan już swoją przyszłość w Warcie? W trakcie rundy jesiennej spekulowano o zmianie trenera...
- Jakakolwiek decyzja zostanie podjęta, przyjmę ją z honorem i godnością. Faktem jest, że jesienią przydarzył nam się kryzys i można było wyjść z niego nieco szybciej. Sądzę jednak, że moja misja utrzymania Warty w I lidze jest jak najbardziej realna, a kończy się przecież dopiero w czerwcu. Martwi mnie ogólny trend, który panuje w polskiej piłce. Gdyby przeanalizować wydarzenia z ostatniego półrocza, okazuje się, że w niektórych klubach I ligi dokonano dwóch zmian trenerów w ciągu jednej rundy. Nie jest łatwo spełniać oczekiwania prezesów w tak trudnych warunkach.
Pan w Warcie ma chyba jednak komfort spokojnej pracy?
- Mam bardzo dobre zdanie o panu Januszu Urbaniaku. Może nie działa zbyt długo w piłce nożnej, ale szanuje ludzi, bo posiada własną firmę. Przeprowadziłem z nim mnóstwo różnych rozmów, zwłaszcza w okresie gdy Warta grała słabiej. Później zdecydowałem się powrócić ze zwolnienia lekarskiego właśnie ze względu na osobę prezesa. Zobaczymy, jaka będzie decyzja w sprawie mojej przyszłości w klubie, jednak mogę zapewnić, że przyjmę i zaakceptuję każde rozwiązanie.
Jak pan ocenia klimat wokół sportu w Poznaniu? Poza Lechem, inne kluby mają spore kłopoty, by zyskać odpowiednią markę i wzbudzić zainteresowanie.
- Gdy przychodziłem do Warty, byłem pełen nadziei, że uda się nawiązać współpracę z Kolejorzem. Nie wszystko ułożyło się wprawdzie tak, jak sobie wyobrażałem, ale warto jednak dostrzec pewne pozytywy. Wszystko zmierza do tego, by Warta stała się spółką akcyjną, dążymy do zmian organizacyjnych. Lechowi pewnie nie uda się dorównać, ale nie ma żadnych przeszkód, by w Poznaniu pojawił się drugi naprawdę silny klub piłkarski. Tak jest zresztą w wielu innych miastach. W tej kwestii nie wszystko zależy jednak tylko od Warty. W moim odczuciu ważna jest także rola władz miasta, które muszą dostrzec, że przy Drodze Dębińskiej istnieje klub z tradycjami i warto mu pomóc, bo na dłuższą metę panu Januszowi Urbaniakowi i grupie sponsorów będzie bardzo trudno utrzymać ten zespół.
Pojawiało się wiele opinii, że tak naprawdę Warcie nie są potrzebne miliony, lecz wystarczyłoby wsparcie rzędu kilkuset tysięcy złotych.
- Dokładnie tak jest. Nawet niewielki wzrost budżetu mógłby znacznie zwiększyć możliwości Warty, tym bardziej, że piłkarze chcą tu grać. Miasto jest atrakcyjne, praca wydaje im się ciekawa i te aspekty musimy wykorzystać przy przeprowadzaniu transferów, bo wzmocnienia są nam bardzo potrzebne.
Zanim przejdziemy do wzmocnień, porozmawiajmy zawodnikach, którzy już są w klubie. Jak ocenia pan transfery, których dokonano latem?
- Na bardzo dobrym i równym poziomie zagrał Sergio Batata i jego postawę trzeba rozpatrywać bardzo pozytywnie. Do pewnego momentu świetnie spisywał się też Krzysztof Strugarek. Później szło mu nieco gorzej, ale jestem zdania, że powinien pozostać w Warcie, bo jest nam potrzebny. Łukasza Radlińskiego też oceniam pozytywnie, mimo że tak jak całej drużynie, zdarzały mu się mecze lepsze i gorsze. Trudno natomiast ocenić Filipa Burkhardta. Ten zawodnik miał znakomity początek, świetnie wszedł w sezon, jednak później jego forma nie była już tak dobra. Myślę, że przyczyn należy upatrywać w nie do końca przepracowanym okresie przygotowawczym. Filipowi potrzebna jest przede wszystkim stabilizacja. Nie można co pół roku zmieniać barw klubowych, bo to zawsze odbija się na formie.
Jak pan ocenia Marcina Klatta? Ten piłkarz ma ogromną łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich, ale większości z nich nie wykorzystuje. Jego nieskuteczność jest problemem, bo innych napastników w Warcie w praktyce nie ma.
- Sytuacja Marcina jest dość skomplikowana. Ten zawodnik w przeszłości leczył poważną kontuzję i pozwoliłem mu, żeby właśnie w Warcie odbudował się i powrócił do dobrej formy. Myślę, że Marcin jeszcze odzyska skuteczność. W jego sytuacji bardzo ważne jest nastawienie psychiczne i dobrze przepracowany okres przygotowawczy. Jeśli pod tym względem będzie dobrze, a dodatkowo uda mu się strzelić kilka goli w meczach sparingowych, to sądzę, że na wiosnę jego dorobek będzie już znacznie lepszy niż jesienią. Marcin jest bardzo zdeterminowany, by dojść do dobrej formy i dużo nad tym pracuje, dlatego uważam, że trzeba dać mu szansę.
Czy są już znane nazwiska piłkarzy, którzy opuszczą Wartę w przerwie zimowej? Wiemy, że niektórym graczom kończą się kontrakty...
- Jeszcze nie czas, by podejmować, a tym bardziej ogłaszać takie decyzje. 1 grudnia zbierze się zarząd klubu i myślę, że wówczas wszystko stanie się jasne. Najpierw jednak muszą się o tym dowiedzieć piłkarze i sztab szkoleniowy. Mogę tylko powiedzieć, że są zawodnicy, z którymi chciałbym zakończyć współpracę, ale oczywiście nie podam ich nazwisk.
Jakie pozycje wymagają wzmocnień przed rundą wiosenną?
- Potrzebujemy przede wszystkim lewego obrońcę lub lewego pomocnika, który mógłby wykonywać zadania defensywne. Wzmocnień wymaga też atak i byłoby dobrze, gdybyśmy pozyskali nawet dwóch napastników. Przydałoby się ponadto zwiększyć rywalizację w bramce i sprowadzić kogoś, kto byłby konkurencją dla Łukasza Radlińskiego. Jest wprawdzie Łukasz Berczyński, który oczywiście pozostanie w klubie, jednak on już niebawem będzie szedł w kierunku pracy trenerskiej.