Mariusz Rumak: Moich najlepszych piłkarzy łapały skurcze

Mariusz Rumak odmienił grę bydgoskiego zespołu. Co prawda Zawisza przegrał siódmy mecz z rzędu, ale wreszcie było widać zaciętość i wolę walki. Franciszek Smuda był zadowolony tylko z trzech punktów.

Adrian Dudkiewicz
Adrian Dudkiewicz
Trener Białej Gwiazdy po końcowym sukcesie miał sporo pretensji do swoich podopiecznych. Zwłaszcza mocno skomentował ich postawę po rozpoczęciu drugiej połowy. - Polscy piłkarze mają to do siebie, że jeśli już wygrywają, to nie potrafią dobić przeciwnika i na jednym zwycięstwie chcą jechać cały rok. U nas w szatni w przerwie też było wesoło i to potem się na nas zemściło. W piątek w Bydgoszczy dopiero w końcówce się pozbieraliśmy - powiedział na pomeczowej konferencji opiekun lidera T-Mobile Ekstraklasy Franciszek Smuda.
- My powinniśmy to spotkanie rozstrzygnąć już w pierwszej połowie. To samo było w Poznaniu, gdzie moi piłkarze strzelili tylko trzy bramki, a nie pięć. Mnie aktualnie cieszą tylko trzy punkty, gdyż tego meczu bardzo się bałem. Zawisza to bardzo nieobliczalny przeciwnik, który już w zeszłym sezonie sprawił Wiśle Kraków spore problemy. Na szczęście gracze wchodzący z ławki zrobili sporą różnicę na boisku - dodał Smuda. Oczywiście w zupełnie innych nastrojach był trener gospodarzy Mariusz Rumak. Dla Zawiszy to już siódma porażka z rzędu i powoli bydgoszczanom w oczy zagląda widmo degradacji do I ligi.

- Wszystko się nam popsuło, kiedy z boiska musiałem zdjąć Bernado Vasconcelosa i Luisa Carlosa. Obu zaczęły łapać skurcze, więc to były wymuszone zmiany, których nigdy bym nie dokonał. Do tego momentu utrzymywaliśmy się przy piłce na stronie przeciwnika, gdyż Vasconcelos to wysoki zawodnik. Później nam tego mocno brakowało. W kadrze nie ma drugiego wysokiego napastnika. Nasi niscy skrzydłowi nie mogli dojść do wysokich piłek kierowanych przez obrońców - tłumaczył Rumak.

- Na pewno w naszym zespole brakuje jeszcze komunikacji, zwłaszcza w formacji obronnej. Po samobójczej bramce powiedziałem tak, żeby lepiej tego kamery nie widziały. Mieliśmy naprawdę sporego pecha już na samym początku, bo przecież nawet nie dotknęliśmy piłki. Ta sytuacja wpłynęła na późniejszy przebieg spotkania, gdyż przez pół godziny prezentowaliśmy się po prostu katastrofalnie. Szczęściu zawdzięczamy to, że nie straciliśmy kolejnych dwóch bramek. Później było znacznie lepiej - zakończył Rumak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×