W 50. minucie spotkania asystent sędziego Szymona Marciniaka nie zasygnalizował pozycji spalonej Orlando Sa, a Portugalczyk skorzystał z błędu arbitra, pokonując Michała Buchalika w sytuacji jeden na jeden. Po tym golu obraz meczu uległ zmianie i Wisła nie potrafiła odrobić straty, a Legia wyprowadziła dwie skuteczne kontry, pieczętując zwycięstwo.
[ad=rectangle]
- Nie ma się co tłumaczyć, że pierwszą bramkę straciliśmy ze spalonego. Niestety Legia grała agresywniej od nas. Zanim padła bramka, nie wykorzystaliśmy swoich i później było nam bardzo ciężko - mówi Franciszek Smuda.
- Widać, że legioniści są ograni w pucharach. W pojedynkach było widać większą agresywność, większą waleczność. Niestety niektórzy nasi zawodnicy nie potrafią w ten sposób zawalczyć - mają inne atuty - ocenia "Franz".
Zdaniem szkoleniowca Legia nie pozwoliła Wiśle na tak długie rozgrywanie ataków, jak to Biała Gwiazda ma w zwyczaju. - Zwykle potrafimy utrzymać się dłużej przy piłce, a z Legią szybko traciliśmy piłkę. Było za dużo strat - jeszcze w żadnym spotkaniu nie mieliśmy tyle strat. Wiadomo, że spotkania Wisła - Legia zawsze są napięte i zawodnicy zawsze są mniej spokojni. Większość z nich jest jednak doświadczona i to nie powinno się zdarzyć - kończy Smuda.