Kamil Górniak: Pamiętaliście Stalówkę sprzed roku, że było ciężko. W tym meczu mieliście narzucić swój styl gry, szybko zdobyć bramkę i mieć spokój. Nie do końca wyszło, bo długo nie mogliście znaleźć recepty na skutecznie broniącą się Stalówkę?
Sebastian Mila: Nie, nie, nie. Wiedzieliśmy o tym, że wygramy to spotkanie w dogrywce. Taki był plan (śmiech). Udało nam się wcześniej. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Zrobiliśmy postęp w porównaniu do meczu sprzed roku. A tak poważnie, to staraliśmy się prowadzić grę. Widać było, że byliśmy drużyną, która utrzymywała się przy piłce. Błędy, jakie popełniliśmy, spowodowane były murawą, która nie do końca pozwalała nam pokazać nasz styl gry. Chcę jednak podkreślić, że Stal zagrała przyzwoite spotkanie i będę tej drużynie kibicował.
Wiedział pan, że Tomek Wietecha jest specjalistą od rzutów karnych? W tym sezonie kilka razy ratował już Stalówkę w lidze.
- Czyli nie jestem odosobniony i nie tylko mi nie udało się pokonać bramkarza Stalówki. Przyznam się, że źle wykonałem ten rzut karny. Tomek ekstra zareagował, wyczuł, gdzie będę uderzał. Naprawdę świetnie to zrobił i należą mu się słowa uznania. To był ważny moment.
[ad=rectangle]
Gol w końcówce wzbudził trochę kontrowersji. Był spalony?
- Ciężko powiedzieć, z boiska ciężko było zobaczyć czy faktycznie Flavio Paixao był na pozycji spalonej. Nie chcę oceniać teraz tej sytuacji. Wygraliśmy i gramy dalej.
W kolejnej edycji znów zagracie ze Stalą?
- Wygląda na to, że w przyszłym roku znów się widzimy (śmiech).
Przejdźmy jeszcze na chwilę do reprezentacji Polski. Czy po dobrych występach ostatnio w kadrze ma pan pewne miejsce w pierwszej jedenastce?
-
Chyba jeszcze nie za bardzo. Na razie staram się dostać powołanie na kolejne mecze, mam nadzieję, że utrzymam dobrą formę. Najpierw powołanie, a potem dopiero walka o pierwszą jedenastkę.
Wydaje się, że trener Adam Nawałka powoli chyba ma już ten pierwszy skład ustalony. Pan razem z Grzegorzem Krychowiakiem wydajecie się być tymi brakującymi ogniwami w środku pola.
-
Trener Nawałka ma zawsze plan na kolejnego przeciwnika. Proszę mi uwierzyć, ale jest on pod dużą presją, sam to układa i jest odpowiedzialny za wszystko. Trzeba uszanować to, jakie decyzje podejmie i kogo wystawia. A każdy z zawodników musi dać mu sygnał, że jest przygotowany na granie na każdej pozycji, na jakiej trener będzie go potrzebował.[b]
Gol z Niemcami to dla Sebastiana Mili najważniejsza bramka w karierze?[/b]
- Myślę, że tak. Przede wszystkim był to dla mnie fantastyczny moment. Po bardzo trudno dla mnie okresie dostałem powołanie. Strzeliłem gola mistrzom świata, z którymi wygraliśmy. To świetne uczucie. Myślę, że jedno z piękniejszych w mojej karierze.
Zwycięstwo z mistrzami świata poprawiło nastroje i w kadrze i wokół niej.
- Dokładnie. W ostatnim czasie zrobiła się bardzo pozytywna otoczka wokół reprezentacji. Kibice uwierzyli w nas i myślę, że my też uwierzyliśmy w siebie po takim zwycięstwie. Wygrana z Niemcami i remis ze Szkocją to wspólny sukces. Mam nadzieję, że ta otoczka będzie dalej tak pozytywna i kibice wspierać nas będą w kolejnych meczach eliminacji mistrzostw Europy.
Przecież on czeka na "wiecznie 29-letniego" Błaszcza, aby znów wprowadzić chaos i zamieszanie w kadrze. Nie potrafi do Czytaj całość