Krzysztof Niedzielan: Biało-czarne szeregi zasilił zawodnik o bardzo ciekawej historii. W bardzo młodym wieku trafiłeś do jednej z najsłynniejszych szkółek piłkarskich na świecie.
Armand Ella Ken: To prawda, swoją karierę zacząłem w Barcelonie. Wszystkie dzieci z Kamerunu chciały tam trafić. Mnie pomógł w tym bardzo dobry człowiek - Samuel Eto'o i jego fundacja. Tak otworzyła się moja droga do FC Barcelony. To było wielkie wyzwanie, bo trafiłem do wspaniałego klubu. Mogłem trenować, ale też oglądać w akcji takie gwiazdy jak Messi, Ronaldinho czy Deco. Każdy marzył, by znaleźć się na ich miejscu. Spędziłem w Hiszpanii 6 lat i to był bardzo dobry czas dla mnie.
[ad=rectangle]
To już przeszłość...
- Jeśli chcesz zaistnieć w Dumie Katalonii, musisz być najlepszy, bo tylko tacy tam grają. Niestety, w 2011 roku doznałem ciężkiej kontuzji kolana podczas meczu reprezentacji Kamerunu do lat 20. Byłem operowany w Barcelonie przez najlepszych lekarzy. Postanowiłem jednak poszukać nowego wyzwania, bo trudno byłoby wrócić tam i znów pokazać wszystko, co najlepsze. Dlatego wybrałem silną ligę ukraińską, by wrócić tam do pełni formy. Dostałem propozycję z Karpatów Lwów i po rozmowach z rodziną i przyjaciółmi postanowiłem spróbować swoich sił. Również dlatego, żeby popracować nad swoją siłą. Miałem tam lepsze i gorsze momenty. Chcę z tych doświadczeń wyciągnąć co najlepsze.
Wróćmy jeszcze do tematu FC Barcelony. Z jakimi piłkarzami, którzy przebili się do wielkiej piłki miałeś możliwość grać i trenować?
- Spotkałem tam wielu świetnych graczy. W tym gronie byli Marc Bartra, Sergi Roberto i Rafael Alcantara, którzy są teraz w pierwszym zespole Barcelony. Cieszę się, że mają taką możliwość. To dobrze świadczy o klubie, a dzieci uczące się piłkarskiego rzemiosła w szkółce widzą, że przy ciężkiej pracy możliwym jest dostać się na sam szczyt.
Kilka lat temu Albert Capellas, koordynator grup młodzieżowych FC Barcelony mówił, że będziesz lepszy niż Thierry Henry. Mimo to nie przebiłeś się do pierwszej drużyny.
- Taki jest futbol i nie chcę już rozpamiętywać przeszłości. Jednego dnia jesteś na szczycie, a drugiego po przeciwnym biegunie. Jeśli jednak masz takie doświadczenia, musisz wyciągnąć z nich co najlepsze. Mogłem dostać się do pierwszego zespołu, ale to się nie udało. Teraz jestem w Sandecji i wszystko zaczyna się od nowa. Mam 21 lat, a o Barcelonie mogę pomyśleć za kilka lat. Wszystko ode mnie zależy.
Barcelona to na tę chwilę przeszłość, ale też Ukraina i Karpaty Lwów. Teraz przyszła pora na Sandecję Nowy Sącz.
- Rozpoczynam nowe życie, nowy etap mojej kariery. Dam z siebie wszystko na boisku, grając dla tego klubu.
Przez ostatnie kilka miesięcy nie miałeś klubu. W jakiej jesteś formie?
- Nie była to dla mnie łatwa sytuacja. Dużo o tym myślałem, ale też przez ten czas trenowałem i pracowałem nad kondycją. Teraz w końcu mam klub i jest nim Sandecja.
Jakie są Twoje największe atuty?
- Mam dużo umiejętności. Potrafię robić na boisku to, co wielcy gracze tacy, jak Cristiano Ronaldo czy Messi. Jeśli jestem w dobrej formie, to jestem w stanie zrobić bardzo dużo. Z resztą wszyscy będą mogli zobaczyć to na boisku.
Czego oczekujesz po grze w Sandecji, jakie stawiasz sobie cele?
- Przyjście tu jest dla mnie dużym wyzwaniem. Jeśli trener będzie mnie potrzebował na boisku to będę gotowy. Jeśli powie, że tym razem czeka mnie odpoczynek, zaakceptuję to i będę czekał na swoją szansę. Myślę, że jestem w stanie dać dużo tej drużynie. Na pewno dam z siebie wszystko.
Nie obawiasz się trochę siłowej gry, ostrej walki fizycznej w naszej I lidze?
- Byłem na Ukrainie, gdzie było podobnie. Nie boję się niczego. Nie gram tylko nogami, ale też głową. Uważam, że styl gry w I lidze będzie dla mnie korzystny.
Na koniec zapytam jeszcze o pierwsze wrażenia po przyjeździe do Polski i Nowego Sącza.
- Podoba mi się to miasto. Lubię takie nieduże, ciche miasta. Takie środowisko jest dla mnie idealne.