Marcin Sasal: Mogę wbiec na boisko i chyba to zrobię
Dolcan Ząbki to zespół jedyny w swoim rodzaju. Podopieczni Marcina Sasala na własnym terenie odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo, ale jednocześnie w I lidze w roli gospodarza nie zaznali porażki.
Szkoleniowiec ząbkowiczan zapytany przez portal SportoweFakty.pl, z czego to wynika, odpowiadał wymijająco. - Mam do tego dorobić ideologię? Problem u nas zaczyna się po zmianach. Wszyscy mówią, że nasza kadra jest bardzo mocna i wyrównana, ale proszę zwrócić uwagę, co się dzieje, gdy wymienimy zawodników. Kadra może nie jest wąska, bo liczy 25 osób, ale problem tkwi w jakości - skarżył się 43-letni trener, który dużo zastrzeżeń miał także do arbitrów.
- Znowu mam pretensje do sędziów. Były dwa faule na Grześku Piesiu, a gwiżdże się je w drugą stronę i jest rzut wolny dla przeciwnika. To samo zdarzyło się w Katowicach i stąd urodziła się sytuacja po której straciliśmy bramkę. A może piłkarze Dolcanu mają problem z zachowaniem koncentracji w końcowych fragmentach meczu?
- Koncentracji? Nawet zmianę zrobiliśmy w doliczonym czasie gry, żeby urwać cenne sekundy. Co ja jeszcze mam zrobić? Mogę wbiec na boisko i chyba to zrobię jak tak dalej to będzie wyglądać. Nic innego w tej chwili nie potrafię wymyślić - gorączkował się charyzmatyczny szkoleniowiec.
W I-ligowych rozgrywkach mniej zwycięstw od ząbkowickiego zespołu przed własną publicznością zanotował tylko ostatni w tabeli Widzew Łódź. Czy w przypadku Dolcanu można jeszcze mówić o atucie własnego boiska? - Przypominam, że jesteśmy jedynym zespołem, który na własnym sezonie jeszcze nie przegrał. Pan szuka zawsze czegoś złego, natomiast ja czegoś pozytywnego - skontrował Sasal.