Dwunasty zawodnik wspierał Stalówkę na drugim końcu Polski

Kibice Stali Stalowa Wola pokazali, że za swoim klubem mogą pojechać wszędzie. W Stargardzie Szczecińskim stawili się w potężnej grupie, a piłkarze za gorący doping odwdzięczyli im się zwycięstwem.

Jak oficjalnie poinformowano, na stadionie przy ulicy Ceglanej mecz Błękitnych Stargard Szczeciński ze Stalą Stalowa Wola oglądało w sobotę 700 osób. Aż 200 z nich to fani przyjezdnych. Przez cały mecz prowadzili oni głośny i kulturalny doping. - Mamy to szczęście, że jesteśmy zespołem, za którym kibice jeżdżą i są na każdym meczu. Niezależnie, czy jest to 20 kilometrów czy ponad 700. Wielkie słowa podziękowania dla kibiców. Trzeba poświęcić mnóstwo czasu żeby pojechać na taki mecz. To jest dwudniowy wyjazd, który trochę kosztuje. Widać, że piłka na poziomie II ligi cieszy kibiców i chcą dla tego klubu jak najlepiej - chwalił fanów trener Jaromir Wieprzęć.

[ad=rectangle]

Stal zwyciężyła 3:1 i na półmetku znalazła się na trzeciej lokacie premiowanej awansem do I ligi. - Cieszy zwycięstwo. Straciliśmy bramkę na 1:1 i wszystko wskazywało na to, że drużyna gospodarzy jeszcze bardziej zdominuje ten mecz. Okazało się, że moi chłopcy wzięli się w garść i końcówka należała do nas. Za to podziękowania dla zespołu - ocenił trener drużyny z hutniczego miasta. - Duży wpływ na wynik spotkania miały zmiany. Zawodnicy, którzy weszli po przerwie dodali temu zespołowi jakości. Przed meczem wiedzieliśmy, że czeka nas arcytrudne spotkanie. Wiedziałem jak gra zespół Błękitnych i jak trudny jest to rywal. To się wszystko sprawdziło. Mieliśmy dużo szczęścia i w 12-godzinną podróż ruszamy z podniesionymi głowami i uśmiechem na twarzy - dodał.

W odmiennym nastroju był szkoleniowiec gospodarzy, którego bardziej rozczarował rezultat niż gra Błękitnych. - Sobotni mecz pokazał, że piłka nożna nie jest sprawiedliwa. Z przebiegu spotkania myślę, że byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, a przegraliśmy 1:3. Niestety jest nieraz taki niefart, że piłka kotłuje się w polu karnym przeciwnika i nie chce wejść. Mieliśmy sporo sytuacji i masę stałych fragmentów gry. Piłka tańczyła na linii i zawodnicy ze Stalowej Woli w ostatniej chwili ją wybijali - stwierdził Krzysztof Kapuściński.

Błękitni wielokrotnie przekonywali się w tym sezonie, że futbol nie jest sprawiedliwy. Potrafili już wygrywać po nienajlepszych występach i przegrywać mimo pięknej gry. - Taka jest piłka. Trzeba tą porażkę przyjąć z pokorą. Jeszcze nie raz będzie nam się zdarzało nie tak, jak byśmy chcieli. Z przebiegu meczu nie zasłużyliśmy na to żeby przegrać 1:3 i na pewno powinniśmy tu zdobyć punkty - zakończył trener biało-niebieskich.

Komentarze (0)