- Dostaliśmy sygnał z GKS, że jest wola rozwiązania sprawy w inny sposób, i przystaliśmy na to. Kamil jest ambitny i bardzo przeżywał to, co się ostatnio wydarzyło. On ma grać w piłkę, a nie zajmować się sprawami pozasportowymi - powiedział Gazecie Wyborczej menedżer zawodnika, Janusz Pontus.
Przyczyną zamieszania wokół Kamila Wilczka były zaległości finansowe. Piłkarz wezwał GKS do zapłaty należnych mu pieniędzy, za co został zesłany do drużyny rezerw. Według 20-letniego pomocnika, klub z Jastrzębia nie opłacił mu składek w ZUS. - W 2007 roku w ogóle nie zostałem zgłoszony do ZUS. Oczywiście będę chciał, żeby klub mi to nadpłacił - stwierdził Wilczek.
Wobec twardego stanowiska ze strony władz I-ligowca, piłkarz złożył do Polskiego Związku Piłki Nożnej wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy GKS. Ostatecznie sprawa została jednak załatwiona polubownie i interwencja futbolowej centrali nie była konieczna.
Kamil Wilczek trafił do Jastrzębia w ubiegłym roku z hiszpańskiego klubu Elche CF B. Wcześniej był także testowany przez FC Liverpool. 20-letni pomocnik zdobył w obecnym sezonie dwa gole (dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w meczu 3. kolejki z Odrą Opole).
Jaki będzie dalszy los GKS? Już niebawem klub z Jastrzębia może opuścić cała grupa zawodników, tym bardziej, że zdecydowana większość z nich została wystawiona na listę transferową.