Emmanuel Sarki: Reprezentacja Haiti świetnie mnie przyjęła
Po dobrych występach w barwach Haiti podczas Pucharu Karaibów Emmanuel Sarki poszedł za ciosem w meczu z Górnikiem Łęczna przełamał swoją strzelecką niemoc, zdobywając gola po 581 dniach przerwy.
W spotkaniu 16. kolejki T-ME z łęcznianami (2:0) skrzydłowy Wisły zdobył swoją pierwszą bramkę od 20 kwietnia 2013 roku i meczu z Jagiellonią Białystok. Od tego czasu minęło 581 dni, a Nigeryjczyk rozegrał 55 spotkań bez zdobyczy. Spośród wszystkich ofensywnych graczy, którzy występują dziś w T-ME, Sarki był najdłużej czekającym na gola piłkarzem ligi.
- Czekałem długo na ten moment i to fantastyczne uczucie. Wprawdzie nie jestem zawodnikiem, który zdobywa dużo bramek, bo raczej asystuje, ale strzelanie goli to świetne uczucie - mówi Sarki.- Każdy zalicza straty, nawet Ronaldo i Messi. Trener Smuda nie krzyczy na mnie żeby mnie zdemotywować, ale chce mnie zmotywować. Musi pchać drużynę do przodu. Po meczu powiedział mi, że wykonałem dobrą robotę - mówi Sarki.
27-letni Nigeryjczyk podczas ostatniej przerwy reprezentacyjnej zadebiutował w kadrze Haiti. Było to możliwe dzięki temu, że jego pradziadkowie przed laty wyemigrowali z Haiti do Nigerii. Sarki w ciągu sześciu dni wystąpił w czterech meczach Pucharu Karaibów, w których zaliczył dwie asysty. Jego nowa reprezentacja skończyła turniej na 3. miejscu, dzięki czemu awansowała na Złoty Puchar CONCACAF 2015.
- Przed wyjazdem do Haiti było wiele problemów z paszportem, ale Wisła nie robiła mi żadnych kłopotów, choć martwiła się, żebyśmy wrócili bez kontuzji. Reprezentacja Haiti świetnie mnie przyjęła. Trener był zadowolony z mojej gry, dał mi swobodę na boisku. W pierwszym meczu wszedłem z ławki, w drugim byłem najlepszym piłkarzem na boisku - zaliczyłem dwie asysty. Po meczu trener powiedział mi, że według niego grałem najlepiej - opowiada Sarki.Sarki w ciągu sześciu dni spędził na boisku w sumie 239 minut, a do tego w czwartek zjawił się w Krakowie po kilkunastogodzinnej podróży. Z tego powodu w meczu z Górnikiem trener Smuda widział w nim tylko rezerwowego.
- To był dla mnie trudny tydzień. Graliśmy na Jamajce, a tam jest o wiele cieplej niż w Polsce. Bardzo trudno było mi się dostosować do takich warunków. Kiedy wróciłem ze zgrupowania, trener Smuda pytał, w jakiej jesteśmy dyspozycji. Powiedział nam, że po wejściu na boisko i tak musimy dać z siebie wszystko. Nie możemy narzekać, że w środku tygodnia mieliśmy zgrupowanie, musieliśmy dać z siebie wszystko - kończy skrzydłowy Białej Gwiazdy.
Stranieri z T-Mobile Ekstraklasy: Bramki, debiuty i kompromitacja