- Szasta się nazwiskiem człowieka, bez którego ten klub by nie istniał! Powinniśmy merytorycznie rozmawiać z kibicami, a nie ubliżać panu Goszczyńskiemu. W Polsce jednak nie docenia się ludzi, którzy okazali swoją pomoc. Najpierw budujemy pomniki, potem je likwidujemy i na nowo budujemy - irytuje się w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Juliusz Kruszankin, II trener ŁKS.
Jak się okazuje, asystent Grzegorza Wesołowskiego spotkał się z kibicami i rozmowa nie przyniosła pozytywnych efektów. Fani nie zgadzają się bowiem z pewnymi sprawami, dotyczącymi klubu. - Winę ponoszą za to, co całe zamieszanie media i pracownicy klubu, którzy przekazują błędne i nieprawdziwe informacje na pewne tematy - przyznaje. Kruszankin zapewnił nas, że przed "negatywnym" dopingiem ostrzegł wcześniej piłkarzy. - Nie przypominam sobie - odpowiada Rafał Kujawa.
Piłkarz ŁKS nie był jednak zbyt skłonny do rozmowy na ten temat. - Owszem, słyszałem okrzyki z trybun, ale nie chcę się wypowiadać, bo potem jeszcze dostanę po d...e - mówi nam. Bez komentarza tę sprawę pozostawili również trener Wesołowski i Bogusław Wyparło, grający w klubie z alei Unii od kilku lat.
Z kolei Adam Czerkas o wulgarnych okrzykach względem Goszczyńskiego dowiedział się od kolegów z drużyny. Jak twierdzi, na boisku nic nie słyszał. - Oczywiste jest, że atmosferę budują wyniki. Nam ostatnio nie szło, więc niektórym mogły pójść nerwy. Osobiście mam duży szacunek do łódzkich kibiców, większość z nich to rodowici ełkaesiacy - przyznaje w rozmowie z nami.
Ale to nie pierwsza tego typu zdarzenie, które ma miejsce na stadionie przy alei Unii. Trzy tygodnie temu fani nie tylko obrażali właściciela, ale po przegranym meczu z Ruchem odwrócili się od piłkarzy, zmierzających w ich stronę, by podziękować za doping. - Nie tak powinno to wyglądać. Wiadomo, porażki są powodem do frustracji, ale bez przesady, nie w takim stopniu! - irytuje się Czerkas.