- Tydzień po tym, jak byłem tam na testach, zwolniono trenera. Oni byli mną zainteresowani, dwa bądź trzy tygodnie byli w kontakcie z moim menedżerem. Byłem w Łodzi od poniedziałku do piątku, każdego dnia odbywałem z drużyną jeden trening. Byli ze mnie zadowoleni i chcieli, abym wystąpił w ich drużynie w ostatnich meczach rundy jesiennej. Jednak problem był w tym, że grałem już w rezerwach MFK Koszyce i nie mogłem przejść do klubu w trakcie "rozpędzonej" ligi. Ostatecznie stanęło na tym, że wzięliby mnie od 1 stycznia. Do tej pory nic nie jest wszak podpisane, lecz przyznam się, iż gdyby do tego doszło, byłbym zupełnie zadowolony - ujawnił Majoroš, który widzi pewne plusy ekstraklasy.
- Polska liga ma swój poziom, na mecze przychodzi wielu widzów, jest ogromne, powszechne zainteresowanie futbolem. Łódź to duże miasto i sądzę, iż ŁKS ma w Polsce dobry oddźwięk. Na jego spotkania średnio przychodzi 10 do 15 tysięcy kibiców. Jest to znany klub, choć ma stary stadion i warunki na nim nie są najlepsze - stwierdził pomocnik, któremu nie przeszkadza, iż ŁKS jest kandydatem do spadku.
- Kontrakt byłby tak przygotowany, że w przypadku degradacji, stałbym się w lecie wolnym zawodnikiem. Oczywiście władze klubu nie chciałoby płacić zagranicznemu piłkarzowi na "zapleczu" ekstraklasy [...]. Jeszcze nie wiem, jak to się skończy - powiedział Słowak.