Sebastian Mila, wyrwane serce Śląska
Były łzy, smutek. Jak na prawdziwe rozstanie przystało. Ze Śląska Wrocław do Lechii Gdańsk odszedł Sebastian Mila, wieloletni kapitan tego zespołu. Na koniec nie wytrzymał emocjonalnie. Wzruszył się.
"Roger", bo taką miał ksywkę, do Śląska trafił 6,5 roku temu z ŁKS-u Łódź, z miejsca stając się liderem wrocławskiej drużyny. W zielono-biało-czerwonych barwach rozegrał 216 spotkań, w których zdobył 39 goli. Swoimi osiągnięciami w klubie bije legendy WKS-u. Był kapitanem zespołu, który wywalczył mistrzostwo Polski, srebrny i brązowy medal rozgrywek oraz Superpuchar. Podczas pobytu w WKS-ie sięgnął też po Puchar Ekstraklasy, awansował do finału Pucharu Polski, po latach przerwy wrócił do reprezentacji Polski, w której zabłysnął bramką podczas historycznego zwycięstwa nad Niemcami. Wygrywał prestiżowe plebiscyty, między innymi na najlepszego sportowca na Dolnym Śląsku czy ligowca roku. Czy sam będzie legendą Śląska? Kwestia sporna, dla jednych tak, a innych niekoniecznie. Mili nie zawsze było po drodze z najbardziej zagorzałymi sympatykami Śląska, zanotował kilka wpadek, jak choćby wtedy, gdy ubrał się w dres Valencii. Szacunek i uznanie jednak zyskał, a klub zawdzięcza mu bardzo wiele. I marketingowo, i sportowo.
Sebastian Mila: Jestem gotowy zostać liderem w LechiiW piątek Mila chciał się pożegnać z Wrocławiem podczas specjalnej konferencji prasowej. To było niezwykłe spotkanie, pełne wzruszeń i emocji. Były kapitan Śląska najzwyczajniej w świecie rozpłakał się ze wzruszenia. Emocje targały też Ulą, jego narzeczoną oraz Pawłem Żelemem. - Po 6,5 roku nadchodzi czas rozstania. Piękne bramki, asysty, komplet medali, Superpuchar... Tych osiągnięć nie byłoby bez Sebastiana. Za to wszystko, w imieniu klubu, kibiców, właścicieli - tych wszystkich, którym Śląsk nie jest obojętny - bardzo Ci Sebastian dziękuję - mówił prezes Śląska. - We Wrocławiu nie mówimy Ci: żegnaj, mówimy: do zobaczenia. Do zobaczenia na piłkarskim szlaku. Wrocław był Twoim domem i pamiętaj, że jesteś tu zawsze mile widziany - dodał.
Sam piłkarz pokazał, że mimo przenosin Lechii, Śląsk dla niego wiele znaczył, znaczy i będzie znaczył. - Bardzo się cieszę, że odszedłem do Lechii. Od zawsze było moim marzeniem, by zakończyć tam karierę. Teraz nadszedł na to czas i szczerze mówiąc nie wiem, czemu płaczę - powiedział dziękując wszystkim i opuścił konferencję, już na nią nie wracając. Tak kończy się przygoda się Sebastiana Mili ze Śląskiem Wrocław. Piłkarza wybitnego, który z klubem, którego długo był kapitanem, na krajowym podwórku zdobył praktycznie wszystko, co było do zdobycia. Sebastian Mila do Wrocławia jeszcze wróci, pewnie nie raz, i nie dwa. Ale już w roli piłkarza Lechii. Jak zostanie przywitany?Mila od Pawła Żelema dostał koszulkę Śląska z numerem 216. Tyle razy zakładał bowiem te barwy na siebie w meczach WKS-u. Sternik Śląska przekazał mu również frotkę w barwach WKS-u. - Mam nadzieję, że będziesz ją nosił - powiedział. Podobną, tyle że w barwach Lechii, nosił podczas gry dla wrocławskiej drużyny. Teraz nie musi już tego robić. Mila do Gdańska zabiera coś jeszcze. - Część Wrocławia zabieram ze sobą, w postaci mojej córki - powiedział.