W tym artykule dowiesz się o:
15 lipca 2008 roku Sebastian Mila podpisał ze Śląskiem Wrocław czteroletni kontrakt, wówczas beniaminkiem ekstraklasy. Na tamtą chwilę jego bilans w polskiej ekstraklasie wyglądał następująco: 73 mecze i 14 zdobytych bramek. - Otrzymałem zapewnienia, że drużyna Śląska wkrótce będzie walczyła o wysokie cele, o europejskie puchary - mówił po parafowaniu umowy. Do WKS-u trafił z ŁKS-u. [ad=rectangle] - W wieku 34 lat, gdy będę kończył swoją przygodę z futbolem, nie chciałbym żałować, że czegoś nie zrobiłem. Jak się nie uda, to trudno. Najważniejsze, abym ja był zdrowy i moi najbliżsi - komentował Mila.
13 maja 2009 roku Śląsk Wrocław wywalczył pierwsze trofeum po 22 letniej przerwie. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza pokonali w finale Pucharu Ekstraklasy 1:0 Odrę Wodzisław. Jedyną bramkę w tej potyczce zdobył Krzysztof Ulatowski. Było to pięćdziesiąte trafienie tego zawodnika w barwach drużyny z Wrocławia.
Mecz stał na niezłym poziomie, a zwycięstwo Śląska było zasłużone. Po spotkaniu wrocławianie cieszyli się z wywalczonego trofeum, jednak później znacznie pogorszyły im się humory. Późnym wieczorem do budynku klubowego Odry wkroczyli funkcjonariusze policji. Zatrzymany został rezerwowy golkiper Śląska Wrocław Jacek B. oraz zawodnik Odry Wodzisław Tomasz M.
Śląsk został wicemistrzem Polski w sezonie 2010/2011. Zespół z Wrocławia rozgromił w ostatnim meczu sezonu Ekstraklasy Arkę Gdynia 5:0 i zapewnił sobie srebrny medal. Było to trzecie w historii wicemistrzostwo dla wrocławskiej drużyny. Mistrzem Polski została Wisła Kraków. Trzecie miejsce zajęła natomiast Legia Warszawa. Trzy gole w spotkaniu z Arką Gdynia strzelił Cristian Omar Diaz, jedno trafienie dołożył Dariusz Sztylka. Na listę strzelców wpisał się nawet bramkarz, Marian Kelemen.
"To nie są czary, Śląsk ma puchary" - niosło się w późniejszych godzinach po wrocławskim Rynku. Trenerem zespołu był Orest Lenczyk. W europejskich pucharach Śląskowi zbyt wielu szans nie dawano. W sercach kibiców WKS-u na długo pozostanie jednak potyczka z Dundee United.
W sezonie 2011/2012 Śląsk został już piłkarskim mistrzem Polski. Wrocławianie w ostatniej kolejce T-Mobile Ekstraklasy pokonali w Krakowie Wisłę 1:0 (0:0). Jedynego gola, jednego z najważniejszych w historii klubu, strzelił Rok Elsner. Asystował przy tym trafieniu nie kto inny, jak właśnie Sebastian Mila. Była to jego trzynasta asysta w sezonie - nie pechowa, szczęśliwa.
We Wrocławiu z okazji mistrzostwa doszło do wielkiej fety na Rynku. Wtedy kilku zawodników WKS-u, razem ze swoimi kibicami, zaśpiewało piosenkę odnoszącą się do Legii Warszawa, a zaczynającą się od słów "Gdzie twoje berło, berło i korona...". Komisja Ligi nie miała litości i ukarała graczy WKS-u, w tym Sebastiana Milę.
Pod koniec maja 2013 roku Sebastian Mila związał się ze Śląskiem Wrocław nowym kontraktem, co wcale nie było takie pewnie, raczej nikt się tego nie spodziewał. Po meczu z Lechem Poznań Mila symbolicznie żegnał się z kibicami Śląska Wrocław. Po spotkaniu piłkarz pytany czy był to jego ostatni występ we Wrocławiu w roli kapitana WKS-u, odpowiedział: - Istnieje taka możliwość. Starałem się pożegnać z kibicami i z opaską kapitana WKS-u Śląsk. Istnieje taka możliwość dlatego chciałem mieć to z głowy. Po chwili powiedział portalowi SportoweFakty.pl: - Jeszcze nie podjąłem decyzji w jakim klubie będę występował. Do końca tygodnia na pewno gdzieś podpiszę kontrakt, ale gdzie, to jeszcze bym nie chciał zdradzać.
Kapitan wrocławskiej drużyny związał się jednak z WKS-em nowym, trzyletnim kontraktem. Jego wcześniejsza umowa wygasała w czerwcu. Nowa obowiązywać miała do końca sezonu 2015/16.
- Spełniło się moje marzenie, bo chciałem zdobyć mistrzostwo ze Śląskiem Wrocław - z drużyną, do której przychodziłem cztery lata temu. Powiedziałbym, że to jest wręcz niewiarygodne. Wierzyłem w to, ale jak cztery lata temu ktoś by mi powiedział, że przez ten okres będę miał tyle satysfakcji i tyle pięknych chwil, to bym w życiu nie uwierzył. Naprawdę cieszę się bardzo. To był świetny wybór z mojej strony. Jeden z najlepszych, jak nie najlepszy - komentował piłkarz.
Sebastian Mila od 2010 roku pełnił funkcję kapitana drużyny. Opaskę odebrał mu dopiero Tadeusz Pawłowski, który przekazał ją Marco Paixao. - Chłopaki, jestem dumny, że mogłem być kapitanem takiej drużyny - mówił wielokrotnie. Opaskę dla najważniejszej osoby w zespole po trenerze przejął od Dariusza Sztylki.
Mila w tej roli musiał radzić sobie z różnymi sytuacjami. - Szatnia jest hermetyczna i taka powinna pozostać - podkreślał. W momencie, gdy opaskę przejął Paixao, Mila zadeklarował, że już nigdy nie zostanie kapitanem Śląska. - Już ten swój okres mam za sobą. To był wspaniały okres dla mnie, absolutnie. To było dla mnie ogromne wyróżnienie i fantastyczna sprawa, że udało mi się być kapitanem w czasie, kiedy miałem fantastycznych zawodników i odnosiliśmy sukcesy. Ten temat już jest dla mnie zamknięty. Teraz będę tylko pomagał chłopakom, którzy będą pełnić tę rolę. Dla mnie już ten etap jest zamknięty - wyjaśnił sam pomocnik.
Tego słowa dotrzymał, chociaż na boisku w spornych sprawach, to on rozmawiał z arbitrami.
Sebastian Mila to nie tylko piłkarz, ale i lokalna gwiazda. Piłkarz angażował się w różnego rodzaju akcje, a z racji wykonywanego zawodu, kojarzyło go wiele osób. Swego czasu wystąpił nawet w Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi.
Sebastian Mila w Śląsku Wrocław miał monopol na stałe fragmenty gry. Wykonywał rzuty wolne, rzuty rożne. O tym, jaką siłą jest jego lewa noga, wiedzieli wszyscy, a ten i tak potrafił zaskakiwać. Stałe fragmenty gry długo były niesamowitą bronią Śląska Wrocław. W czasach Oresta Lenczyka Mila dośrodkowywał, Piotr Celeban strzelał gole.
Mila ma niesamowite statystyki w Śląsku Wrocław. W spotkaniach ekstraklasy zaliczył 178 występów, zdobył 33 gole i zanotował aż 63 asysty.
24 lutego 2014 roku Tadeusz Pawłowski został trenerem Śląska Wrocław. Przejął drużynę po Stanislavie Levym, pod wodzą którego WKS zatracił swoją jakość i nie osiągał wyników na miarę oczekiwań. Na pierwszym treningu pod skrzydłami Pawłowskiego Mila doznał urazu mięśnia czworogłowego.
Pawłowski nie patyczkował się z jedną z największych gwiazd zespołu. Odebrał mu opaskę kapitana, a także publicznie skomentował nadwagę pomocnika. - Pracujemy nad tym. Mieliśmy rozmowę i mamy specjalną osobę, która zajmuje się dietą. Będziemy starali się doprowadzić Sebastiana do takiego stanu, żeby lepiej wyglądał dla obopólnej korzyści. Sebastian w optymalnej dyspozycji fizycznej na pewno nam pomoże - mówił trener.
To dla Mili był ważny moment, jeden z najważniejszych w jego karierze. Piłkarz wziął się za siebie, ostro wrócił do treningów i niebawem stał się nie tylko kluczowym piłkarzem Śląska, ale i trafił do reprezentacji Polski.
Sebastian Mila w sierpniu rozegrał swój 200. mecz w zielono-biało-czerwonych barwach. Jubileusz "Rogera" przypadł na spotkanie z Cracovią, które odbyło się 17 sierpnia. Na zdjęciu Sebastian Mila, legenda Śląska Janusz Sybis i prezes Paweł Żelem.
Były kapitan zielono-biało-czerwonych znalazł się tym samym w elitarnym gronie 25 zawodników, którzy w barwach WKS-u rozegrali przynajmniej dwie setki spotkań. Mila debiutował w Śląsku 9 sierpnia 2008 roku w... spotkaniu z Lechią Gdańsk. Ten mecz we Wrocławiu zakończył się wynikiem 1:1.
Sebastian Mila - bohater i kapitan reprezentacji Polski. Dla niego towarzyskie spotkanie reprezentacji Polski ze Szwajcarią było wyjątkowe. Nie dość, że piłkarz zagrał na swoim stadionie, to jeszcze pełnił rolę kapitana drużyny narodowej. Mecz zaczął na ławce rezerwowych, lecz publiczność domagała się wprowadzenia go na boisko. - To jest niesamowite uczucie. Każde skandowanie przez kibiców imienia i nazwiska jest niezmiernie miłe i motywujące. Nie mogłem się doczekać, kiedy wejdę na boisko. Miałem ogromne szczęście, że mogłem wystąpić w tym spotkaniu - mówił.
- Co do bycia kapitanem, to był to wyjątkowy dzień i wyjątkowy moment. Na moim stadionie, gdzie występuję na co dzień. To było bardzo miłe - dodał.
Jeszcze kilka miesięcy wcześniej Mila miał ogromne problemy. Sam przyznał, że miał 10 kilo nawagi. Wziął się za siebie, o czym już wspominaliśmy, i zapracował na powołanie do reprezentacji Polski. Strzelił bramkę Niemcom, po czym został niemal bohaterem narodowym. Moment, w którym na wrocławskim stadionie biegał z opaską kapitana reprezentacji Polski był ukoronowaniem jego kariery.
17 stycznia 2015 Sebastian Mila wyszedł w podstawowym składzie Śląska Wrocław na spotkanie sparingowe z Górnikiem Łęczna. Zagrał jedną połowę. Był to jego ostatni występ w barwach WKS-u. Ostatni oficjalny mecz rozegrał 12 grudnia 2014 roku. Wówczas Śląsk pokonał 2:1 PGE GKS Bełchatów.
Sebastian Mila ma 32 lata, a do Śląska trafił 6,5 roku temu z ŁKS-u Łódź, z miejsca stając się liderem wrocławskiej drużyny. W zielono-biało-czerwonych barwach rozegrał 216 spotkań, w których zdobył 39 goli. Był kapitanem zespołu, który wywalczył mistrzostwo Polski, srebrny i brązowy medal rozgrywek oraz Superpuchar. Podczas pobytu w WKS-ie sięgnął też po Puchar Ekstraklasy, awansował do finału Pucharu Polski, po latach przerwy wrócił do reprezentacji Polski, w której zabłysnął bramką podczas historycznego zwycięstwa nad Niemcami, a także wygrywał prestiżowe plebiscyty, między innymi na najlepszego sportowca na Dolnym Śląsku czy ligowca roku.
Sebastian Mila nigdy nie ukrywał swojej sympatii do klubu z Gdańska. Na meczach występował ze specjalną frotką w biało-zielonych barwach. - To klub mojej miłości. Tam się wychowałem i bardzo lubię tam wracać - mówił przed jednym ze spotkań z Lechią. Teraz został piłkarzem tego klubu. Jego dotychczasowy kontrakt ze Śląskiem obowiązywać miał jeszcze przez 1,5 roku. W Gdańsku podpisał 3,5 letnią umowę.
Opracowali: