Egzekutor Maciej Iwański, triumf Górali - relacja z meczu PGE GKS Bełchatów - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Dwa gole Macieja Iwańskiego w pierwszej połowie wystarczyły Podbeskidziu do zainkasowania trzech punktów w Bełchatowie. PGE GKS strzelił tylko bramkę honorową i to z ewidentnego spalonego.

Premierowe fragmenty toczyły się w szybkim tempie i były dość ciekawe. W 10. minucie wynik powinni otworzyć gospodarze, ale po idealnym podaniu Arkadiusza Piecha koszmarnie skiksował na 10. metrze Michał Mak. Na jego usprawiedliwienie można jednak dodać, że w decydującym momencie piłka podskoczyła na nierówności murawy.

Riposta Podbeskidzia nadeszła szybko i zakończyła się golem. Paweł Baranowski sfaulował w polu karnym Piotra Malinowskiego, sędzia bez wahania wskazał na "wapno", a do siatki trafił Maciej Iwański. Pomocnik Górali miał jednak sporo szczęścia, bo uderzył słabo, w środek bramki i Emilijus Zubas musnął piłkę. Później klarownych sytuacji było niewiele, obaj trenerzy musieli natomiast dokonać zmian. Z powodu urazu barku boisko opuścił Adrian Basta, a w szeregach bielszczan kontuzja nosa wyeliminowała z gry Malinowskiego.
[ad=rectangle]
PGE GKS nie potrafił się pozbierać po utracie bramki, a w 37. minucie przegrywał już 0:2. Znów w roli głównej wystąpił Iwański, który oddał znakomity strzał z rzutu wolnego z 20 metrów. Futbolówka przeleciała nad murem obrońców i wpadła do siatki obok bezradnego Zubasa.

Podbeskidzie zeszło na przerwę z solidną zaliczką, a w drugiej połowie grało bardzo uważnie w tyłach i podopieczni Kamila Kieresia rzadko mu zagrażali, choć mogli się pokusić o trafienie kontaktowe już chwilę po wznowieniu gry. Obrona przyjezdnych poradziła sobie wprawdzie z centrą Adama Mójty, lecz piłka wróciła na 7. metr, skąd groźnie główkował Sebastian Olszar. Michal Pesković spisał się jednak bez zarzutu.

W szeregach bełchatowian jednym z najjaśniejszych punktów był Piech, który często angażował się też w rozegranie. Właśnie jemu udało się w 68. minucie zaliczyć bramkę kontaktową. Trafił wówczas do siatki mocnym płaskim strzałem w długi róg po podaniu Olszara. Sęk w tym, że znajdował się na ewidentnym spalonym, co umknęło uwadze arbitrów.

Beniaminek miał jeszcze ponad 20 minut na doprowadzenie do remisu, ale choć próbował atakować, to w jego akcjach szwankowało ostatnie podanie. Gospodarze nie zdołali już stworzyć na tyle groźnej sytuacji, by pokonać Peskovicia po raz drugi i musieli się pogodzić z porażką. Efekt? Mają teraz trzy punkty mniej niż Podbeskidzie, które umocniło się w górnej połowie tabeli.

PGE GKS Bełchatów - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 (0:2)
0:1 - Maciej Iwański (k.) 16'
0:2 - Maciej Iwański 37'
1:2 - Arkadiusz Piech 68'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Emilijus Zubas - Adrian Basta (22' Piotr Witasik), Paweł Baranowski, Błażej Telichowski, Adam Mójta, Michał Mak, Paweł Komołow, Grzegorz Baran, Maciej Małkowski (86' Łukasz Wroński), Arkadiusz Piech, Bartosz Ślusarski (43' Sebastian Olszar).

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Michal Pesković - Tomasz Górkiewicz, Pavol Stano, Bartłomiej Konieczny, Piotr Tomasik, Sylwester Patejuk (72' Frank Adu Kwame), Maciej Iwański, Kristian Kolcak, Marek Sokołowski (79' Dariusz Kołodziej), Bartosz Śpiączka, Piotr Malinowski (23' Robert Demjan).

Żółte kartki: Paweł Baranowski, Błażej Telichowski (PGE GKS Bełchatów) oraz Marek Sokołowski, Pavol Stano, Tomasz Górkiewicz, Bartosz Śpiączka (Podbeskidzie Bielsko-Biała).

Czerwona kartka: Bartosz Śpiączka /86' za drugą żółtą/ (Podbeskidzie Bielsko-Biała).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

[event_poll=28364]

Źródło artykułu: