Górnik Zabrze znajduje się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Śląski klub od lat nie generuje przychodów, a gra przed okrojoną do 3 tys. kibiców publiką nie pomaga klubowi w łataniu coraz większych dziur budżetowych.
Odkąd przy Roosevelta pojawił się Andrzej Pawłowski, który został prokurentem spółki, pojawił się nowy plan naprawczy, który ma na dobre wyprowadzić klub na prostą. Zakłada on emisję obligacji na kwotę odpowiadającą bieżącemu zadłużeniu klubu wraz z odsetkami, które poręczy miasto Zabrze.
[ad=rectangle]
Miasto ma wydać dla Górnika poręczenie na kwotę bliską 48,4 mln złotych. Z puli tej ok. 35 mln złotych będzie wynosił koszt poddanych obligacji akcji, zaś kwota pozostała obejmuje odsetki. Potwierdzone uchwałą Rady Miasta Zabrze poręczenie ma obowiązywać do końca 2028 roku.
Aprobatę dla tego rozwiązania wyraziła już Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent miasta. W Radzie Miasta obóz urzędującej w zabrzańskim magistracie od dziewięciu lat prezydent ma większość, więc uchwała jaką w tej sprawie podejmą we wtorek radni wydaje się być formalnością.
Wątpliwości mają będący w Radzie Miasta w opozycji radni Platformy Obywatelskiej RP. Wiążą się one z tym, że w świetle prawa wielu radnych jest... współwłaścicielami klubu z Roosevelta. Nabyli oni bowiem akcje podczas ostatniej organizowanej przez klub kampanii mającej na celu sprzedaż puli akcji pochodzących od syndyka masy upadłościowej.
- Decyzji w sprawie naszego głosowania jeszcze nie podjęliśmy. W poniedziałkowe popołudnie mamy spotkanie w tej sprawie - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Przemysław Juroszek, radny miasta Zabrze. - Nasze wątpliwości wiążą się z tym, że zarówno ja, jak i kilku innych radnych z naszego klubu nabyło po akcji, przez co w świetle prawa jesteśmy współwłaścicielami klubu. Akcję posiada też pani prezydent - dodaje radny PO.
Co wzbudza u radnych z Zabrza największe wątpliwości? - Głosując za poręczeniem, a co za tym idzie, podtrzymaniem działalności spółki, głosujemy poniekąd za tym, by wyłożone przez nas na zakup akcji środki wciąż miały swoją wartość i na tej transakcji nie stracić. Dziś akcja jest warta 100-150 złotych, a w przypadku upadku klubu stałaby się bezwartościowa. Zatem udzielając poręczenia z publicznych pieniędzy dbalibyśmy w jakimś stopniu też o swój interes. Zastanawiamy się nad tym, czy z tego powodu nie zrezygnować z udziału w głosowaniu. Nie wiemy jak postąpią radni z innych klubów, którzy też akcje posiadają - wyjaśnia Juroszek.
Mimo prób nie udało nam się skontaktować z przedstawicielem władzy wykonawczej miasta Zabrze.