Piłkarze Pogoni Szczecin wiązali z poniedziałkowym meczem duże nadzieje. Tymczasem to nie oni, a zielono-czarni odnieśli swoje pierwsze zwycięstwo w 2015 roku. Owszem, Górnik Łęczna nie miał optycznej przewagi, jednak konsekwentnie hamował rywali i wyczekał swoją szansę na zabójczą akcję. W 85. minucie Grzegorz Bonin otrzymał podanie od Miroslava Bożoka, znalazł się sam w polu karnym i płaskim strzałem umieścił piłkę w narożniku bramki Radosława Janukiewicza.
[ad=rectangle]
- Spodziewaliśmy się, że Pogoń Szczecin wyjdzie dwoma napastnikami. Przed przerwą trochę przeszkadzał nam wiatr i gospodarze osiągnęli przewagę, ale podeszliśmy do tego ze spokojem. Wyczekaliśmy rywali, ponieważ wiedzieliśmy, że w drugiej połowie zrobi się więcej miejsca na boisku. Tak się stało, a nasza gra zaczęła wyglądać tak, jak sobie zakładaliśmy - powiedział Grzegorz Bonin.
Pomocnik Górnika Łęczna strzelił swojego pierwszego gola w Szczecinie od czasu rozstania z Pogonią. Przygoda na Pomorzu Zachodnim nie była przebojowa. Bonin pojawiał się na boisku sporadycznie, a nawet wówczas nie wnosił wiele do gry zespołu. Kibice żegnali go bez żalu. - To stare sprawy. Trzeba żyć teraźniejszością, a nie wspominać i przede wszystkim smakuje mi zwycięstwo całego zespołu - stwierdził bez emocji Bonin.
Dla drużyny z Lubelszczyzny to dopiero druga wyjazdowa wiktoria w sezonie. Co interesujące, po raz drugi wygrali z podopiecznymi Jana Kociana. Jesienią pokonali Ruch Chorzów, a w poniedziałek Pogoń. - Akurat tak wyszło. W rundzie jesiennej brakowało nam wyjazdowych zwycięstw, choć w niektórych meczach graliśmy dobrze w piłkę. Na wiosnę nasze poczynania wyglądają różnie, brakuje nam sytuacji podbramkowych, ale będzie coraz lepiej. Na razie skupiamy się na punktowaniu i robimy to dzięki konsekwencji.
Górnik znalazł się w poniedziałek dwa punkty za czołową ósemką. - Wykonaliśmy jeden krok, ale za tydzień czas na następny. Pogoń także ma szanse na awans do grupy mistrzowskiej, ale na pewno nie przyjdzie jej to bez problemu. 5-6 drużyn ma zapewnione miejsce w ósemce, o trzy pozostałe zawalczy do końca kilka drużyn. Każdy widzi jak wygląda tabela. Ledwie jedna porażka oddala drużyny od upragnionego miejsca - przypomniał 31-latek.
Wydarzeniem meczu był powrót Takafumiego Akahoshiego do T-Mobile Ekstraklasy. Japończyk miał błyskotliwe wejście, ale po kilku minutach zniknął z radarów kibiców. - Pamiętam Akę z czasów Pogoni Szczecin. To bardzo zaawansowany technicznie zawodnik, jednak miał przerwę i organizmu nie da się oszukać. Musi jeszcze poszukać formy. Akurat wszedł na boisko we fragmencie, w którym jego drużyna nie miała przewagi, a on czuje się najlepiej z piłką przy nodze - ocenił Bonin.
[event_poll=28381]