Do inauguracji w Świnoujściu doszło podczas sztormu. Nie na bliskim stadionowi Morzu Bałtyckim, a w strukturach klubu. 12 marca sąd może ogłosić upadłość likwidacyjną I-ligowca i nawet zorganizowanie tego meczu było kłopotliwe. Flota nie miała pozwoleń, ani pieniędzy na organizacje imprezy masowej, a do ostatnich dni załatwiała formalności związane z rejestracją zawodników.
[ad=rectangle]
Romuald Szukiełowicz zmontował jedenastkę z trzema młodzieżowcami i dwoma nominalnymi pomocnikami w przodzie: Dawidem Kortem i Pawłem Lisowskim. Stan ławki rezerwowych był opłakany: pierwszym do wejścia był Charles Nwaogu, który w tygodniu trenował ledwie raz. Następni Kacper Wróblewski oraz Robert Kolendowicz powracający po długich kontuzjach. Pozostali to młodzieżowcy, którzy nigdy nie zagrali na szczeblu centralnym.
A jednak Wyspiarze potrafili nawiązać równorzędną rywalizację z pretendentem do awansu. Na przekór wszystkiemu. Olimpia Grudziądz przyjechała nad morze w silnym personalnie składzie z Popoviciem, Cieślińskim i nowo pozyskanymi Rokiem Elsnerem oraz Kamilem Kurowskim. Momentami prezentowała wyższą jakość i spychała Flotę pod własną bramkę, lecz nie potrafiła otworzyć wyniku.
W pierwszej połowie najlepsze szanse na gola dla gości miał Maciej Rogalski, za którym nie nadążał Daniel Bujok. Młody pomocnik zadebiutował w roli wahadłowego w ustawieniu 3-5-2 i zostawiał za dużo miejsca "Rogalowi". Inna sprawa, że Bujokowi należy się wielka pochwała za przebojową grę w przodzie. To właśnie po jego akcji, Arkadiusz Reca zatrudnił strzałem z półwoleja Michała Wróbla. Blisko sensacyjnego prowadzenia był także Tomasz Margol, jednak w 5. minucie uderzył płasko w bramkarza.
Po 50 minutach wydawało się, że Olimpia Grudziądz zdecydowanie zdominuje wydarzenia na boisku. Flota zaczęła gasnąć w oczach, miała problemy kondycyjne. - Odcięło chłopakom prąd - przyznał trener Szukiełowicz, który przejął drużynę z rąk Tudora Florina-Laurentiu. Rumun prowadził ją bez ładu i składu, zaniedbał przygotowanie fizyczne, przez co gospodarze zaczęli zostawiać wolne przestrzenie na boisku.
Faworyt powinien prowadzić po akcjach Denisa Popovicia, jednak Słoweniec pudłował na potęgę. W 54. i 58. minucie przedarł się przez obrońców i miał przed sobą tylko Łukasza Sapelę, ale nie potrafił zmieścić piłki między słupkami. Po chwili Marcin Kaczmarek padł w polu karnym po kontakcie z Arkadiuszem Recą. Sędzia nie zdecydował się podyktować jedenastki mimo żywiołowych protestów gości.
W końcu nadeszła 75. minuta i Flota rozegrała zabójczy rzut wolny. Po dograniu Dawida Korta, Marek Niewiada zablokował dwóch rywali, a Łukasz Sołowiej huknął z dystansu, po drugim słupku do siatki. - Nie pamiętam swojego poprzedniego gola. Tego zapamiętam na pewno. Jedziemy dalej, bo jedna jaskółka nie czyni wiosny - powiedział po zwycięstwie 1:0 obrońca. Flota pokazała w sobotę wielki charakter i nagrodziła się trzema punktami. A Olimpia ma za sobą falstart. Jeżeli drużyna chce walczyć o awans, to nie powinna pozwalać sobie na porażki u rywala po takich perturbacjach.
Flota Świnoujście - Olimpia Grudziądz 1:0 (0:0)
1:0 - Łukasz Sołowiej 75'
Składy:
Flota: Sapela - Sołowiej, Stasiak, Opałacz - Bujok, Niewiada, Margol, Brud, Reca - Lisowski (68' Nwaogu), Kort (90' Wróblewski).
Olimpia: Wróbel - Jaroch, Zalepa, Piter-Bucko, Woźniak - Kaczmarek (74' Szczot), Elsner, Kurowski (82' Skórecki), Popović, Rogalski - Cieśliński (67' Aleksander).
Żółte kartki: Zalepa, Piter-Bucko (Olimpia).
Sędzia: Marek Opaliński (Lubin).
Widzów: 670.