Jestem średnio zadowolony z osiągnięć swojej drużyny - rozmowa z Jerzym Wyrobkiem, trenerem GKS Jastrzębie

O podsumowaniu rundy jesiennej na zapleczu ekstraklasy, ocenie osiągnięć własnego zespołu i perspektywach futbolu w Jastrzębiu-Zdroju rozmawialiśmy z trenerem GKS – Jerzym Wyrobkiem.

Aleksander Wójcik: Jaka jest generalna ocena postawy drużyny w jesiennych meczach I ligi?

Jerzy Wyrobek: Zajęliśmy pozycje w środku ligowej tabeli i tylko z tego możemy być zadowoleni, bo to było maksimum i wykładnia aktualnej siły zespołu. Niestety mamy kilka punktów za mało. Oprócz spotkań bardzo dobrych jak te wyjazdowe w Kielcach i na Widzewie, wypadliśmy bardzo słabo w meczach chociażby z Turem i Wisłą Płock na własnym stadionie. Generalnie większość zawodów graliśmy raczej poniżej możliwości. O ile satysfakcjonuje mnie dorobek wyjazdowy ( 11 punktów, w tym 3 zwycięstwa i 2 remisy - przyp. red.) to 6 domowych porażek na 10 spotkań nas dyskredytuje. Jeśli miałbym wystawić cenzurkę za całokształt - to dałbym trójkę z plusem.

Co było największym mankamentem w grze jastrzębian?

- Zaczęliśmy ligę bardzo dobrze, ale później przytrafiła się kontuzja pomocnika Kamila Wilczka, która miała duży wpływ na grę całej drużyny. Kamil był kluczowym graczem i ofensywną siłą napędową zespołu. Straciliśmy też aż 30 goli w 19 meczach. (w rzeczywistości 31, bo wynik meczu z GKS Katowice - do 52 min. 1:0 dla katowiczan - został zweryfikowany jako walkower 0:3 na korzyść podopiecznych Wyrobka - przyp. red.) Obrona nie tworzyła monolitu. Większość bramek traciliśmy po prostych - ale fatalnych w skutkach, indywidualnych błędach obrońców lub pomocników. Były to głupie bramki, które podcinały skrzydła pozostałym graczom. Wyprzedziliśmy znacznie w czasie Świętego Mikołaja i przez całą jesień rozdawaliśmy na lewo i prawo prezenty - przez co, czasami przegrywaliśmy wygrane mecze - pomimo dobrej gry przez większą część spotkania.

Z czego wynikała słabsza gra przed własną publicznością?

- W spotkaniach w Jastrzębiu zawsze graliśmy o zwycięstwo, ale wystarczył jeden błąd - strata bramki i wszystko się sypało jak domek z kart. Problem leży w głowach moich piłkarzy. Zarówno w szatni jak i na boisku brakuje nam przywódcy, który wstrząsnąłby pozostałymi kolegami, chwycił za gardło, zmobilizował ich i poprowadził do zwycięstwa. Nawet tak doświadczony gracz jak "Gitara" (pseudonim Witolda Wawrzyczka - przyp. red.) - ograny w Bundeslidze - nie sprostał temu zadaniu. Natomiast Jakub Kafka jest tylko bramkarzem i ma za spokojny charakter by być liderem.

Jakie indywidualne oceny można wystawić poszczególnym zawodnikom? Kto się wyróżnił, a kogo należałoby zganić?

- Muszę zaznaczyć, że wszyscy pracowali uczciwie i solidnie na treningach. O jednym wyróżnionym zawodniku już wspomniałem wcześniej - chodzi o Kamila Wilczka. Najwyższa notę wystawiam czeskiemu bramkarzowi - Jakubowi Kafce. Bez jego fantastycznych interwencji - mielibyśmy o wiele mniej punktów. Wyróżniającym się graczem był napastnik Robert Żbikowski, który nie tylko strzelał gole, ale wkładał w swoją grę maksimum zaangażowania. Często absorbował obronę przeciwnika i wracał się po piłkę - brał ciężar odpowiedzialności za zdobywanie bramek - na swoje barki. Natomiast najbardziej zawiedziony jestem postawą Marcina Narwojsza. Jest to napastnik o bardzo dużych umiejętnościach technicznych, ale nie ma instynktu snajpera. Nie potrafił sprzedać swoich walorów na boisku - w trakcie meczu.

Proszę scharakteryzować grę poszczególnych formacji.

- Żadnych uwag nie mam do bramkarza Kafki. Mam natomiast ogromne pretensje do obrońców i czasami pomocników. Za proste indywidualne błędy w kryciu, ustawieniu czy niepotrzebne straty piłki. Na usprawiedliwienie linii pomocy mam tylko to, że w tej formacji dochodziło do dużych rotacji - z różnych względów - kartki, kontuzje, kary. Jeśli chodzi o napastników to nie było wielkiego wyboru, bo miałem praktycznie 2 piłkarzy. Za wyjątkiem Żbikowskiego, zawodziła ich skuteczność. Ogólnie strzeliliśmy za mało bramek jako cała drużyna. Zwłaszcza u siebie, ledwo 8-krotnie piłka wpadła do siatki przeciwnika.

Jaki był najlepszy, a jaki najgorszy mecz w wykonaniu GKS?

- Najlepszy to z całą pewnością z Koroną w Kielcach, a także na Widzewie. Również domowa porażka 1:4 z Zagłębiem Lubin. Wynik co prawda był bardzo niekorzystny, ale spotkanie stało na wysokim poziomie. Byliśmy równorzędnym partnerem dla lubinian. Niestety zabrakło nam szczęścia, żeby chociaż zremisować. Zdecydowanie źle spisywaliśmy się na własnym stadionie. Najsłabiej wypadliśmy chyba w meczu z Turem, w którym prowadziliśmy do 65 min 1:0, żeby po prostym błędzie lewego pomocnika Jarosława Wieczorka zostać skontrowanym i w konsekwencji przegrać gładko 1:3. Również porażki u siebie z Kmitą Zabierzów oraz w ostatnim spotkaniu z Wisłą Płock po 0:2 - chluby nam nie przynoszą.

Właśnie, panie trenerze funkcjonuje piłkarska prawda, że awans czy tytuł mistrzowski zdobywa się, jeśli nie gubi się punktów ze "średniakami" i dołem tabeli. Podobna zasada obowiązuje w drugą stronę - przy spadkach. Tymczasem GKS pokonał zarówno Koronę jak i Widzew - ale zgubił "bezcenne" punkty u siebie z Turem i Kmitą oraz Wartą i Stilonem na wyjazdach.

- Ma pan całkowitą rację. Dlatego gra na wiosnę musi wyglądać o niebo lepiej. Musimy poprawić grę obronną całego zespołu. Obrońcy muszą wystrzegać się błędów. Nie możemy ponownie stracić tylu bramek. Musimy także ostro popracować nad skutecznością. Celem na rundę rewanżową jest - jak najszybsze zapewnienie sobie I-ligowego bytu - bez niepotrzebnej nerwówki w końcówce ligi. Z drugiej strony zdołaliśmy pokonać m.in.: Odrę, Stalową Wolę, Motor czy Dolcan.

Pierwsza liga w tym sezonie nie tylko zmieniła nazwę - dawniej była to II liga - ale podniósł się chyba też i wyrównał jej poziom?

- Ligę oceniam na duży plus. Rzeczywiście poziom się wyrównał i poszedł w górę. Większość spotkań stała na niezłym poziomie - porównywalnym często ze średnią jakością gry w ekstraklasie. Minusem było tylko zbyt szybkie tempo grania w systemie sobota-środa-sobota. Część drużyn - w tym nasza - nie wytrzymała tego obciążenia - stąd czasami duże wahania formy.

Jakie zespoły będą walczyły o awans, a kto będzie się bronił przed spadkiem?

- Spadkowicze z ekstraklasy, czyli: Lubin, Widzew i Korona - zawiesiły wysoko poprzeczkę i zasłużenie w komplecie są na szczycie tabeli. Na wiosnę właśnie te drużyny - plus Podbeskidzie i ewentualnie Znicz z Łęczną powalczą wspólnie o promocję klasę wyżej. Jako trener nie życzę żadnemu koledze po fachu degradacji. Nigdy nie bawię się w tego rodzaju typowanie. Mam tylko nadzieję, że w dolnej - zagrożonej strefie tabeli - nigdy nie znajdzie się moje Jastrzębie.

Która drużyna była największym objawieniem ligi, a kto zasłużył na miano rozczarowania rundy?

- Jeśli chodzi o objawienie, to nie będę wcale oryginalny i powiem, że oczywiście rewelacyjny beniaminek ze Świnoujścia. Pozytywnie zaskoczył mnie także Znicz Pruszków pod wodzą trenera Kubickiego. Myślałem, że nie uda im się drugi sezon z rzędu być tak wysoko w tabeli. Dużo pozytywów było też w grze kolejnego beniaminka - Górnika Łęczna. Całkowitą klapą zakończyły się natomiast występy naszego imiennika z Katowic. Zaważyła na tym duża rotacja trenerów, zbytnio napompowany balon oczekiwań, a po części nie najlepsza kondycja finansowa klubu. Stać ich na pewno na więcej - bo na papierze mają silny skład i wielu doświadczonych zawodników.

Czy uchyli pan rąbka tajemnicy i powie jakich zawodników kibice Jastrzębia zobaczą na wiosnę jako wzmocnienie?

- Za wcześnie o tym na razie mówić. Mogę tylko powiedzieć, że mam już upatrzonych swoich kandydatów. Co więcej jestem już po zaawansowanych rozmowach z ich klubami jak i z samymi piłkarzami. Nowych kandydatów chciałbym mieć do dyspozycji już na pierwszym, noworocznym treningu.

To może dowiemy się chociaż, ilu piłkarzy chciałoby pozyskać Jastrzębie? Jakie pozycje wymagają natychmiastowych wzmocnień i jakie kluby wchodzą w rachubę?

- To akurat mogę zdradzić. Nie jest tajemnicą, że przejrzałem listy transferowe w pierwszej kolejności Ruchu Chorzów oraz wodzisławskiej Odry. Interesują mnie także zawodnicy będący obecnie piłkarzami Górnika Zabrze i bytomskiej Polonii. Jeśli chodzi o pozycję, to właściwie przydałyby się wzmocnienia w każdej formacji za wyjątkiem bramki. Priorytetami są obrońcy- zarówno środkowi jak i boczni, co najmniej dwóch napastników - w tym jeden wysoki, potrafiący grać tyłem do bramki. Rozglądamy się także wspólnie z II trenerem Szwargą, za skrajnymi pomocnikami. Potrzebujemy ok. 6-7 nowych graczy, gotowych do gry.

Będę drążył temat transferów dalej. Czy mówiąc o posiłkach z klubów ekstraklasy ma pan na myśli zawodników występujących w ME , czy z pierwszych zespołów? Czy będą to krótkookresowe wypożyczenia - bo raczej na transfery działaczy Jastrzębia w obecnej sytuacji chyba nie stać?

- Zawodnicy których chcemy pozyskać, wywodzą się zarówno z jednej jak i drugiej kategorii. Oczywiście jak większość klubów w Polsce poszukujemy zawodników wolnych - z własną kartą zawodniczą. Z takimi będziemy chcieli podpisać dłuższe kontrakty. Natomiast pozostałych będziemy wypożyczać.

Czy szansę dostaną utalentowani juniorzy ze szkółki MOSiR oraz wyróżniający się zawodnicy zespołu rezerw?

- Oczywiście, że tak. W pierwszej kolejności 3-4 uzdolnionych juniorów z ostatniego rocznika. Sprawdzę także 16-letniego Dominika Trzetrzelewskiego - reprezentanta Polski w swojej kategorii wiekowej. Również Wowra czy Żmuda z II drużyny dostaną szansę, żeby pokazać się w sparingach. Być może pojadą z nami na obóz do Wisły, ale muszę to jeszcze skonsultować z ich trenerami. Wiem, że ostatnio współpraca na linii MOSiR-GKS, nie układała się najlepiej - przez co Szymura czy Okpara wylądowali w drużynach ME w Górniku i Legii -zamiast grać w barwach Jastrzębia. Z mojej strony jest deklaracja, aby związać się ze szkółką piłkarską na dłużej. Relacje powinny być oparte na zdrowych zasadach, z korzyścią dla wszystkich: miasta, młodych piłkarzy oraz GKS Jastrzębie.

Wracając do tematu trenera Mirosława Szwargi - czy to aby nie za dużo - trzy, a nawet cztery funkcje naraz - pełnione przez tę samą osobę?

- Faktycznie Szwarga oprócz bycia II trenerem, zajmuje się także skautingiem oraz piastuje funkcję dyrektora klubu i członka zarządu GKS. Jest jak w tej popularnej reklamie kawy - 3 w 1. Mówiąc na poważnie - chciałbym, żeby skupił się tylko na funkcji trenerskiej i asystowaniu mi w pracy, ale ze względów oszczędnościowych prezes Langer wybrał takie, a nie inne rozwiązanie.

Znamy już plan przygotowań do rundy wiosennej i terminy 11 sparingów GKS. Nowością - po raz pierwszy chyba w historii klubu - jest udział zespołu w turniej halowym w Niemczech. Może pan podać więcej szczegółów na temat tego ostatniego?

- Niestety jeszcze nie znam ostatecznego składu sparingpartnerów. Organizatorzy ze strony niemieckiej mają nas o tym poinformować w późniejszym terminie. Jeśli chodzi o rywali w test-meczach, to ja życzyłem sobie silniejszych drużyn z naszej ekstraklasy. Niestety większość polskich zespołów będzie się przygotowało do ligi poza granicami naszego kraju. Stąd wybór trzech czeskich ligowców. (chodzi o MFK Karvina, FC Hlucin oraz TJ Vitkovice - przyp. red.) Uważam, że będą to pożyteczne sprawdziany. Mamy blisko do swoich południowych sąsiadów. Czesi zawsze charakteryzowali się twardą, kontaktową i zdyscyplinowaną grą. Taka wymiana doświadczeń na pewno pomoże nam lepiej przygotować się do rozgrywek ligowych.

Pracował pan w wielu klubach i w różnych uwarunkowaniach. Jak na tym tle wypada obecna sytuacja w GKS Jastrzębie?

- Nikt nie twierdzi, że w Jastrzębiu jest różowo pod względem finansowym, ale nie narzekam. Ja zajmuje się trenowaniem drużyny, a sprawy organizacyjne zostawiam członkom zarządu. Chciałbym więcej pieniędzy w klubie i na transfery. Brakuje mi różnych pomocy technicznych do treningu. Klubu nie stać na badania wydolnościowe. Problemem jest brak boisk treningowych. W moim rodzinnym Chorzowie są już 3 sztuczne, pełnowymiarowe płyty. W Jastrzębiu prezydent miasta od kilku lat obiecuje budowę sztucznej nawierzchni, ale na obietnicach się kończy. Tymczasem MOSiR ma 16 grup młodzieżowych. My mamy zespół I-ligowy oraz drużynę rezerw. Wszyscy mają do dyspozycji tylko 2 boiska - MOSiR i treningowe na starym stadionie w dzielnicy Moszczenica. Obecnie w wielu klubach - nie tylko I-ligowych - się nie przelewa. Ze względu na ogólnoświatową recesję ekonomiczną - może być jeszcze gorzej. Dajmy jednak trochę czasu i spokoju prezesowi Langerowi jak i całemu zarządowi. Oni się starają, robią co mogą, aby ten klub utrzymał się na zapleczu ekstraklasy. Start GKS w rundzie wiosennej nie jest absolutnie zagrożony! Takiej firmie jaką jest JSW SA - wręcz nie przystoi - żeby klub, który sponsorują doznał degradacji.

Pan z natury jest bardzo spokojnym człowiekiem. Czy tak doświadczony trener może denerwować się jeszcze przed meczami ligowymi, albo w ich trakcie?

- Tutaj pana zaskoczę. Może tego po mnie nie widać, ale czasami się wkurzam na ławce trenerskiej. Piłkarze potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi. Choć w moim wieku jest to już raczej nie wskazane ze względów zdrowotnych. (śmiech)

Panie trenerze z okazji piątkowych, 59 urodzin (wywiad był przeprowadzany w czwartek - 18 grudnia - przyp. red.) życzę wszystkiego najlepszego: dużo zdrowia, jak najlepszych wyników z drużyną GKS i Wesołych Świąt.

- Dziękuje serdecznie. Również życzę Wesołych Świąt i dużo zdrowia wszystkim sympatykom futbolu. Kibicom w Jastrzębiu mnóstwo radości i zadowolenia z gry ich ulubieńców, a prezesowi i zarządowi - dopięcia budżetu i braku problemów finansowych w Nowym Roku.

Komentarze (0)