Mecz Jagiellonii z Wisłą był starciem drużyn podrażnionych wydarzeniami z ostatniej kolejki. Białostoczanie w środę przegrali z Legią w Warszawie 0:1 po golu z wątpliwego rzutu karnego w 98. minucie, a Biała Gwiazda wypuściła z rąk zwycięstwo z Pogonią Szczecin (2:2) w ostatniej akcji spotkania.
Trener gospodarzy Michał Probierz liczył na sportową złość swoich podopiecznych i w porównaniu z meczem przy Łazienkowskiej 3 wystawił niemal tę samą "11" - jedynie Nikę Dzalamidze zastąpił Przemysławem Frankowskim. Trener Wisły Kazimierz Moskal natomiast mocno zaskoczył, sadzając na ławce Michała Buchalika, Pawła Brożka i Semira Stilicia. Dodając do tego to, że nie mógł skorzystać z Donalda Guerriera (kontuzja) i Dariusza Dudki (kartki), Biała Gwiazda wystąpiła w Białymstoku w połowie rezerwowym składzie. W bramce stanął Michał Miśkiewicza, dla którego był to pierwszy występ w sezonie. Na środek obrony obok Arkadiusza Głowackiego wrócił Richard Guzmics, który po raz ostatni zagrał w poprzednim meczu Wisły z Jagiellonią 4 kwietnia. Stilicia w roli "10" zastąpił Łukasz Garguła, a Brożka w ataku ustawiany do tej pory na skrzydle Mariusz Stępiński.
[ad=rectangle]
Początek spotkania należał do Jagiellonii, ale jej ataki kończyły się na świetnie dysponowanym duecie Głowacki-Guzmics. W pierwszej części gospodarze wykonali wiele dośrodkowań ze stałych fragmentów gry, ale po żadnym z nich nie powstało zagrożenie pod bramką Wisły. Biała Gwiazda natomiast po przeczekaniu szturmu Jagi sama ruszyła do ataku. W 27. minucie wypracowała sobie pierwszą okazję bramkową, ale po strzale Garguły z 11 metrów świetną interwencję nogą wykonał Bartłomiej Drągowski. Siedem minut później krakowianie przeprowadzili kolejną zgrabną akcję, w końcowej fazie której Stępiński wprowadził w pole karne Macieja Jankowskiego, ale po jego strzale Drągowski zbił piłkę na rzut rożny.
Tuż przed przerwą goście dopięli swego i w 43. minucie objęli prowadzenie. Maciej Sadlok miękko dośrodkował piłkę w pole karne, a tam Jankowski sprytną "główką" przelobował Drągowskiego, łapiąc bramkarza Jagiellonii w pół drogi do futbolówki. Warto wspomnieć, że atak Wisły zaczął się od świetnego odbioru Rafała Boguskiego na połowie rywali.
Tymczasem gospodarze zeszli do szatni na przerwę bez oddania ani jednego strzału nie tylko w światło bramki gości, ale w ogóle w jej kierunku. Po zmianie stron wcale nie było lepiej i - jakby powiedział Bogusław Wołoszański - "nic nie zapowiadało tego, co niebawem wydarzy się w Białymstoku". Jagiellonia długo męczyła się w ataku pozycyjnym, a grająca bardzo powściągliwie Wisła wcale nie miała zamiaru rzucić się do ofensywy, choć i tak zdołała stworzyć sobie okazje. Najlepszą w 77. minucie po podaniu Stępińskiego miał Garguła, ale jego uderzenie z dziewięciu metrów obronił Drągowski.
W 86. minucie "Guła" znów się nie popisał. Na połowie Jagiellonii odebrał piłkę Filipowi Modelskiemu i rozpoczął kontratak 2 na 1, w którym współtowarzyszył mu Paweł Brożek, ale zbyt długo zwlekał z podaniem, aż "Brozio" znalazł się na spalonym. Goście stracili wyborną szansę na postawienie kropki nad "i", a za chwilę stracili też prowadzenie. Nika Dzalamidze dośrodkował z lewej strony w pole karne Wisły, a tam Patryk Tuszyński "szczupakiem" pokonał Miśkiewicza. Był to pierwszy celny strzał gospodarzy w tym spotkaniu!
Po chwili wypełniony po brzegi stadion w Białymstoku eksplodował z radości. Dzalamidze pomknął środkiem pola, mijając wiślaków jak slalomowe tyczki i z 12 metrów uderzył w poprzeczkę bramki Wisły. Odbita od niej piłka trafiła do Łukasza Tymińskiego, który głową zgrał ją do Jana Pawłowskiego, a ten skleił ją na udo i przewrotką (!) posłał ją do siatki gości, zapewniając Jagiellonii zwycięstwo, które utrzymało ją w grze o mistrzowski tytuł. Szczęśliwy strzelec skorzystał jednak z pozycji spalonej, co umknęło uwadze sędziów. Niemniej jednak trener Probierz wykazał się dobrą intuicją - akcję bramkową na 2:1 przeprowadzili w komplecie trzej rezerwowi, a Dzalamidze zaliczył też asystę przy goli Tuszyńskiego na 1:1.
Najlepiej!!! pic.twitter.com/SHCr06k24k
— Marek Wasiluk (@MarekWasiluk) maj 23, 2015
Odrabiając straty z nawiązką, Jagiellonia zachowała miejsce na podium, na którym znajduje się nieprzerwanie od 15 lutego, gdy w pierwszej kolejce rundy wiosennej pokonała Legię w Warszawie. Kibicom Wisły na myśl o Jadze staje natomiast przed oczami zła "Baba Jaga". Biała Gwiazda nie wygrała żadnego z ośmiu ostatnich spotkań z białostoczanami (0-4-4), a na wygraną w samej stolicy Podlasia czeka już od 21 września 2009 roku (0-3-4). Mało tego, ostatnia wizyta wiślaków w Białymstoku (2:2) miała równie dramatyczny przebieg, bowiem zwycięstwo stracili dosłownie w ostatniej akcji meczu za sprawą Patryka Tuszyńskiego.
Sobotnie spotkanie było już siódmym w rundzie wiosennej, w którym Wisła nie potrafiła utrzymać prowadzenia, a czwartym, w którym straciła zwycięstwo w końcowych minutach. Na wyjazdową wygraną krakowianie czekają już od 13 grudnia. Z ośmiu ostatnich delegacji wrócili pod Wawel tylko z czterema punktami (0-4-4).
Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 2:1 (0:1)
0:1 - Jankowski 43'
1:1 - Tuszyński 87'
2:1 - Pawłowski 89'
Składy:
Jagiellonia: Bartłomiej Drągowski - Filip Modelski, Sebastian Madera, Michał Pazdan, Jonatan Straus - Taras Romanczuk (73' Łukasz Tymiński), Rafał Grzyb - Przemysław Frankowski (46' Nika Dzalamidze), Maciej Gajos, Karol Mackiewicz (61' Jan Pawłowski) - Patryk Tuszyński.
Wisła: Michał Miśkiewicz - Boban Jović, Arkadiusz Głowacki, Richard Guzmics, Maciej Sadlok (90+3' Semir Stilić) - Maciej Jankowski, Alan Uryga - Łukasz Burliga (88' Jean Barrientos), Łukasz Garguła, Rafał Boguski (85' Paweł Brożek) - Mariusz Stępiński.
Żółta kartka: Pazdan (Jagiellonia).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 16553.
[event_poll=52072]